wtorek, 24 grudnia 2013

Święta!

Żyje zasadą, że to blog jest dla mnie, a nie ja dla bloga, dlatego jest mnie tu tak mało. Ostatnio znajduję o wiele więcej ciekawych rzeczy, które wolę robić niż pisać. Co nie znaczy, że tego nie lubię! Jednak ja dziś nie o tym.

Chciałam wszystkim życzyć Wesołych Świąt!
Obyście spędzili je radośnie, w gronie najbliższych.
Abyście w najbliższych dniach mogli poczuć spokój i szczęście.

Moja zeszłoroczna choinka :)


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Jak poradziłam sobie z zimowym przesuszeniem

Doskonale pamiętam, że rok temu miałam ten sam problem. Właściwie zdarza się on nie tylko w okresie zimowym, jednakże zazwyczaj wtedy dawało się to opanować, czego zimą nie jestem w stanie zrobić. Tym razem sytuacja znów stała się paskudna - przesuszona długość, końcówki niemalże płaczą i błagają o litość. Było źle. Warkocz powodował, że włosy jednocześnie zbierały się w kolonie nijak nie chcąc się ze sobą łączyć i dziwne puszenie, które nie chciało ustąpić. Zwykły kok robił efekt lwa - siano które żyło swoim życiem. Żaden z kosmetyków nie dawał sobie z tym rady, po myciu były ok, jednakże po paru godzinach ten efekt mijał i znów był koszmar. Byłam załamana.

Przypomniała mi się wtedy Gapa, która narzeka na swoje suche włosy (które faktycznie źle wyglądają tylko na paru zdjęciach), a które ja podziwiałam tak wiele razy. Przypomniała mi się również jej pielęgnacja, którą tak bardzo wychwala. "Może to ma związek, że tak narzeka a włosy wyglądają dobrze, może jednak coś w tym jest?".
Idąc jej sposobem skonstruowałam własny zestaw korzystając z kosmetyków, które miałam w domu.
To zasady którymi się kierowałam:
-pierwszym punktem powinno być olejowanie włosów, jednakże ja to robię zawsze, przed każdym myciem, dlatego we własnych notatkach to pominęłam
1. Mycie włosów
2. Zmiękczenie i nawilżenie odżywką/maską
3. Zakwaszenie
4. Emolienty
5. Proteiny
6. Nawilżenie odżywką/maską

Mój zestaw wyglądał tak:
- na noc na długość olej ryżowy
1. Mycie szamponem Johnson's Baby lawendowym
2. Maska Bioetika (ok. 5/7 minut)
3. Płukanka octowa
4. Odżywka Garnier Fructis Oleo Repair + Garnier Avokado i Karite (ok. 1h pod folią i ręcznikiem)
5. Maska Alverde avocado + Kallos Crema al latte + kolagen i elastyna (ok. 1h pod folią i ręcznikiem)
6. odżywka Garnier Avokado i Karite (z 2/3 minuty)

Nakombinowałam się czytając składy kosmetyków i szukając najlepszego zestawienia dochodząc do wniosku, że nie ma kosmetyków które byłyby tylko proteinowe lub tylko emolientowe. Chociażby taka maska Alverde, ma w sobie dużo protein i tyle samo olei. Ale najważniejsze czyli efekty:
Zaraz po umyciu i wysuszeniu byłam strasznie zawiedziona, włosy wyglądały źle tak jakbym użyła tylko jednej maski (i mam tu na myśli drożdżową Babuni która nie robiła na włosach nic specjalnego poza puchem), małe włoski odstawały na całej długości, przy głowie stworzyła się aureolka z baby hair które wyglądały jak małe roślinki mknące ku słońcu. Podejrzewam, że to przez proteiny, które lekko puszą moje włosy. Dopiero pod wieczór było mi dane zobaczyć prawdziwy efekt całego zabiegu: włosy się wygładziły, stały się dociążone, nawilżone. Końcówki wyglądały jakbym dopiero co je podcięła (takie wrażenie zdrowych włosów, chyba wiecie o co chodzi :) ). Najbardziej zdziwiło mnie uczucie pogrubienia włosów, które nijak nie mogę wytłumaczyć.
Postawiłam im poprzeczkę wysoko: w dzień chodziłam w koku, na noc związałam w ślimaczka. Wcześniej coś takiego połamałoby i spuszyło mi włosy (końcówki gdy są suche łamią się po koku czy ślimaku). Jednak tym razem po rozpuszczeniu włosy były gładkie i lejące, zero siana czy niezadowolenia.

Tak więc dziękuję Gapo! Zawdzięczam Ci tak wiele <3

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Samorobiony krem nawilżająco-natłuszczający

Moja twarz jest niezwykle wymagająca jeśli chodzi o nawilżenie, nie znalazłam jeszcze kremu który zadowolił by mnie w 100%, dlatego wpadłam na pomysł by ulepszyć te kremy które aktualnie mam u siebie w domu. Pierwsza wersja była bez oleju, było całkiem ok choć gdybym wiedziała to co wiem teraz, dodałabym z kroplę czy dwie. Aktualnie moja skóra wymaga ogromnej troski przez kurację Atredermem stąd pomysł by spróbować zrobić krem idealny.
Skład:
Krem Baikai Herbals - 4g
Krem Sylveco nagietkowy - 5g
Kwas hialuronowy 1,5% - 2g
Mleczan sodu - 0,66g
Olej z pachnotki - 3g
FEOG - 3 krople

Pierwsza wersja była z olejem winogronowym, który w moim odczuciu jest trochę cięższy od pachnotkowego i mocniej się go czuło. Krem idealnie nawilża pozostawiając po sobie delikatny film, który mi osobiście nie przeszkadza. Moja łuszcząca się, wiecznie napięta skóra twarzy jest z niego bardzo zadowolona, choć by odczuć ulgę muszę go czasem nałożyć dwa razy w odstępie ok. 20/40 minutowym. Z tym kremem łuszczenie się zostało ograniczone, chwilami jest nawet prawie niewidoczne (bez niego łuszczyłam się potwornie przez dobre 3/4 dni). Jeśli by ktoś chciał się posiłkować tymi proporcjami to jeśli nie ma się skóry wysuszonej na wiór polecam zmniejszyć ilość oleju :)

Jeżeli macie jakieś półprodukty w domu warto spróbować je mieszać, efekty mogą przerosnąć wasze oczekiwania :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Podsumowanie listopada

Kuracja kozieradkowa została zakończona i podsumowana, gdyby nie zapach stosowałabym ją o wiele częściej bo jest naprawdę wspaniała. W tym miesiącu prowadzę eksperyment z zestawem Planeta Organica i byłoby cudownie gdyby nie jeden mankament - jakiekolwiek odżywki czy balsamy nakładane przy skalpie powodują szybsze przetłuszczanie się włosów. Udało mi się przeboleć tak dwa tygodnie, dwa jeszcze przede mną.
Okres jesienno-zimowy daje się we znaki, wszystkie sprawdzone zestawy i sposoby zawodzą, włosy są nieprzewidywalne i strasznie nieposłuszne. W tym tygodniu końcówki zrobiły bunt, grupowo stwierdziły, że będą się łamać i rozdwajać pomimo podcięcia które im podarowałam w listopadzie, grr. Ja chcę lato!
W tym miesiącu Vatika mnie zaskoczyła i to niestety niezbyt pozytywnie. Olej zepsuł się dobre 8 miesięcy przed datą ważności na opakowaniu! I pomyśleć, że z użyciem zawsze trafiam dzień przed tym jak produkt zacznie pokazywać, że coś z nim nie tak. W czwartek przy nakładaniu go było ok, a w piątek zaglądam do buteleczki i cały olej zrobił się lekko czarny, przerażające.
Przyrost centymetrowo w porównaniu z zeszłym miesiącem zerowy przez podcięcie.

W tym miesiącu stosowałam:
Szampony:
    -  Equilibra
    - Johnson's Baby
    - Barwa żurawinowa
    - Planeta Organica Turecki szampon Hammam
Odżywki/balsamy:
    - Planeta Organica Marokańska
    - Mrs. Potter's aloes i jedwab
    - Seboradin
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie
Maski:
    - Alverde Avocado
    - Boetika
    - Omia z siemieniem lnianym (gapa ze mnie! Tak bardzo chciałam kupić Omię z orzechów makadiamia i pomyliłam maski)
Oleje:
    - Vatika
    - winogronowy (wykończony w tym miesiącu)
    - ryżowy
Inne:
    - domowa maska z siemienia (moim włosom dalej siemię średnio się podoba)
    - kozieradka i mumio na skalp (podsumowanie)
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
    - kolagen i elastyna
    - d-panthenol

niedziela, 24 listopada 2013

Walka z wypadaniem - kozieradka + mumio


Po miesiącu z Sesą byłam zmuszona znów szybko zareagować, ilość włosów które mi wypadały zwiększała się z każdym dniem i nie chcąc znów eksperymentować ponownie sięgnęłam po kozieradkę, jednak tym razem spróbowałam do każdej porcji dodawać trochę mumio.
Sumiennie wcierałam przez calutki miesiąc nie zapominając o tym ani razu! :)

Zapach uzyskanej mieszanki powalał na kolana...przy pierwszych wąchnięciu przeważał zapach mumio (pachnie trochę jak błoto zmieszane z ptasią kupą), przy drugim pociągnięciu nosem wyczuwało się kozieradkowy zapach rosołu.

Wypadanie znów się zmniejszyło do stanu mniej-więcej znośnego, dzięki takiemu drugiemu podejściu do śmierdziela wiem, że kozieradka jest moim pewniakiem.

Przyrost włosów w miesiącu z kozieradką+mumio bez zmian, chociaż przez 2 pierwsze tygodnie urosły aż o 1 cm! A drugie 2 tygodnie może z 2 milimetry... nie wiem co się stało, obstawiam sposób odżywiania, który zaniedbałam właśnie w tamtym okresie.
Nie mam problemu z baby hairs, jednak przez ten miesiąc moja mała armia bardzo się zwiększyła, wydaje mi sie, że nawet sporo więcej niż zwykle :)

niedziela, 17 listopada 2013

Prawidłowe nawilżanie włosów czyli humektanty

Kolejny wpis z cyklu podstaw które warto znać i o których warto pamiętać w codziennej pielęgnacji.
Humektanty to substancje potocznie zwane nawilżaczami, maja zdolność do wiązania i zatrzymywania wody z otoczenia. Dobrze nawilżone włosy stają się elastyczne i bardziej odporne na złamania.

Przykładowa lista produktów które pomogą nam w codziennej pielęgnacji:
Domowe:
    - sok z aloesu
    - miód
    - żel lniany
Półprodukty które możemy dokupić lub znaleźć już dodane w maskach czy odżywkach:
    - kwas hialuronowy
    - gliceryna
    - mocznik
    - d-pantenol
    - mleczko pszczele

Nadmiar substancji nawilżających może spowodować, że włosy staną się jakby gumowate, będą ciężkie, przyklapnięte i bez życia.

Dlatego ma jednak substancji idealnych, tak samo jest również z humektantami. Stosowane solo nie wystarczą, dobrze jest stosować je wraz z emolientami, które zachowają wilgoć i proteinami, które będą przeciwdziałać przenawilżeniu.

piątek, 8 listopada 2013

Suszarka - prezent urodzinowy godny włosomaniaczki

Sam temat prezentów jest dla mnie trudny.
Nie lubię przymusowego dawania prezentów na jakieś okazje tylko dlatego, że "tak wypada". O wiele bardziej wolę wtedy zwykłe życzenia i sam fakt czyjej pamięci niż wymuszony prezent. A tak właściwie to nigdy nie umiałam dostawać prezentów, na jakiekolwiek okazje. Zdecydowanie wolę obdarowywać innych, choć niekoniecznie umiem szukać upominków kiedy przydałoby się takie znaleźć.
Chyba jeszcze nigdy nie dostałam prezentu na urodziny, takiego szczerego i od serca (właściwie jakichkolwiek też...no te z dawien dawna od rodziców się nie liczą, no i osiemnastki i nieszczęsnych patelni również nie liczę :D).
W tym roku nie wierzę w to, że dałam się tak podejść! Mój ukochany zdołał przeprowadzić wywiad prezentowy, a ja nawet się nie zorientowałam. Bo on lubi mówić, dużo, na przeróżne tematy. Więc nie zorientowałam się, że temat suszarki był tematem podchwytliwym. Do momentu kiedy nie zjawił się u mnie w drzwiach wręczając mi cudnie zapakowany kartonik. I tak właśnie 2 listopada stałam się posiadaczką wspaniałej suszarki jonowej.

Suszarek używam bardzo rzadko, jednak mając to cudo od zeszłego tygodnia znów do nich powróciłam. I jestem zachwycona.

Właściwie cały ten post jest tylko jednym wielkim zachwytem, nie mogę na razie o suszarce powiedzieć nic konkretnego, bowiem prawdziwy test będzie miała dopiero zimą kiedy to moje włosy elektryzują się niemal bez przerwy. Na razie ma ogromny plus za tyle możliwości ustawień - nareszcie jest tryb który dmucha zimnym powietrzem i nie muszę w tym celu bez przerwy przyciskać jednego guzika (palce mi wtedy zawsze umierały z bólu!).

Dostałam do niej dwie końcówki. Jedna wąska, a druga to dyfuzor. Do czasu przeczytania instrukcji nie miałam pojęcia, że dyfuzora można używać również do włosów prostych, zawsze myślałam, że jest on jedynie do suszenia włosów kręconych. Ale mała strata...i tak nie umiem się tym posługiwać :D

Pełna radość <3

sobota, 2 listopada 2013

Podsumowanie października

Nie wierzę, że to powiem, jednak podczas robienia zdjęć słońce świeciło za bardzo. Zazwyczaj ze zdjęciami trafiam na dni pochmurne lub z delikatnym słońcem, wczorajsze zdjęcia jednak są średnio udane przez zbyt duży odblask słońca od włosów :D
Po Sesie znów dopadło mnie tragiczne wypadanie, muszę ostrożniej stosować oleje na skalp bo za każdym razem kończę tak samo :( 21 października ponownie wróciłam do kozieradki (z lekkim tuningiem) która i tym razem mnie nie zawiodła, nie wiem czemu tak długo nie mogłam się do niej przekonać bo to cudotwórca !
Przyrost w tym miesiącu wynosi 1,5 cm czyli znów jest przyspieszony! :)

W tym miesiącu stosowałam:
Szampony:
    - Johnson's Baby lawendowy
    - Equilibra
Odżywki/balsamy:
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie
    - Mrs. Potter's aloes i jedwab
    - Garnier Fructis Oleo Repair (ciekawa odżywka... jako dodatek do maski genialna, solo działa strasznie anty-objętościowo)
Maski:
   - Bioetika
    - Kallos Crema al latte
    - Alverde Avodaco
Oleje:
    - winogronowy
    - ryżowy
Inne:
    - kozieradka na skalp (poprzednie podsumowanie)
    - mumio
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
    - kolagen i elastyna
    - d-panthenol

P.S. Dzisiaj obchodzę 20-ste urodziny. Kurcze...ale ten czas leci! :)

piątek, 25 października 2013

Tag: Notka niewłosowa

Zaproszona do zabawy przez Natalkę czuje się w obowiązku odpowiedzieć na tag, jednakże wszystkich ciekawych moich niewłosowych kosmetyków które znalazły się ostatnio u mnie w domu muszę rozczarować. Ostatnio nic takiego nie było mi zbytnio potrzebne dlatego na tej liście znalazły się tylko trzy rzeczy.
1. Sopot Sun krem SPF 30
Używałam go kiedyś i sprawdził się całkiem przyzwoicie. Chociaż niemiłosiernie się świeci to nie bieli ani trochę, jest to jedyny taki krem który znalazłam do tej pory.

2. Atrederm 0.025%
Przyszła jesień i postanowiłam mocniej powalczyć z trądzikiem którego jestem posiadaczką. To pierwszy raz kiedy stosuję retinoidy dlatego nie wiem czego się spodziewać. Na początku bałam się, że dla mojej nieśmiertelnej grubej skóry słabsze stężenie (bo jest również 0,05%) będzie za delikatne, jednak już widzę, że niepotrzebnie się martwiłam.

3. Missha M Perfect Cover
To mój drugi krem BB, pierwszym był Skin79 Hot Pink, który okazał się o dziwo odrobinę za ciemny jak dla mnie. Ten BB to nr 13, jest jaśniutki, niemalże biały, jest niemalże idealny.


I niestety (albo na szczęście dla portfela) to tyle z moich ostatnich niewłosowych zdobyczy :D
Nie lubię typować konkretnych osób dlatego
do zabawy zapraszam wszystkich chętnych!

piątek, 18 października 2013

Olej Sesa

Sesa to jeden z trzech olejków które zakupiłam w sierpniu (tu o tym wspominałam) jako pomoc w walce z wypadaniem. Jego działania byłam najbardziej ciekawa dlatego to właśnie on poszedł na pierwszy ogień.

Skład
Bhringraj  3,oo% w/v, Brahmi 1,00% w/v, Chameli Pan 1,00% w/v, Chanothi 0.50% w/v, Dhaturo 2,00% w/v, Elaychi 0,50 w/v, Nilli patta 1,00% w/v, Indravama 1,00% w/v, Jatamansi 0.50% w/v, Karanj Beej 0.50% w/v, Neem Beej 0.50% w/v, Mahendi Pan 0.50% w/v, Mandur 4,00% w/v, Rasot 0.50% w/v, Trifala 3,00% w/v, Akkal kara 0.50% w/v, Vacha 0.50% w/v, Yashti Madhu 0.50% w/v

Proceddes As Per TAIL PAK VIDHI With MILK 10% v/v, Wheat Germ Oil (olej z kiełków pszenicy) 1,00% v/v, Lemon Oil (olejek cytrynowy) 1,00% v/v, Nilibhrungandi Oil 8,00% v/v, Til Oil (olej sezamowy) 25,00% v/v, Sugandhit Dravya 2,00% v/v, Coconut Oil (olej kokosowy) Q.S. to 100% v/v, Colour : Quinazarine Green SS

Konsystencja i wydajność
Wydajność raczej średnia, ten olejek wyjątkowo szybko znika z buteleczki (choć pewnie wylanie części też miało na to pewien wpływ), jednakże nie jest tak źle, jest raczej przeciętna. Konsystencja w temperaturze pokojowej jest płynna, gdy olejkowi zrobi sie zimno zmienia konsystencję na stałą (od razu wiem kiedy za zimno u mnie w pokoju :D)

Działanie
Początkowo przez prawie dwa tygodnie stosowałam go wraz z kozieradką, która sama już poradziła sobie z wypadaniem w stopniu w miarę zadowalającym, po dodaniu do rytuały Sesy wypadanie było naprawdę ograniczone. Wraz z nadejściem października odstawiłam kozieradkę stosując Sesę solo przed każdym myciem. Wypadanie niestety pogorszyło się, sama Sesa sobie z tym nie radziła, chociaż intensywność wypadania zmieniła nieco swoje proporcje... w ciągu dnia leci naprawdę mało włosów, jednak podczas nakładania olejku i zmywania go rano włosów wypada całkiem sporo. Patrząc na takie proporcje wypadających włosów stwierdzam, że ich ilość jest taka jak przed stosowaniem kozieradki czyli nie ma tragedii, ale dobrze też nie jest.
Nie przyspieszył wzrostu włosów.
Olejek nałożony na długość bardzo odpowiadał moim włosom, były niesamowicie miękkie i odpowiednio dociążone nawet po same końcówki. Tym bezsprzecznie podbił moje serce.

Chętnie spróbowałabym nakładać go nie na cała noc a na godzinę lub dwie przed myciem. Może brak poprawy to zwyczajnie kwestia zbyt drugiego czasu trzymania olejku na skórze?

Edit [z dnia 26.02.2014]: Ponowiłam próbę nakładania oleju na skórę głowy, tym razem tak jak zapowiadałam wcześniej spróbowałam nakładać go tylko na godzinę przed myciem. Zrobiłam to zaledwie trzy razy, czyli stosowałam go zaledwie tydzień. Wypadanie które ograniczyłam wcześniej do minimum pogorszyło się już od pierwszego razu, katastrofa! Włosy wypadają potwornie. Niestety :(

wtorek, 8 października 2013

Rok włosomaniactwa za mną!

Zwiększone zainteresowanie włosami i tematami pośrednimi zaczęło się ok. maja 2012r. jednakże prawdziwe włosomaniactwo liczę dopiero od października. Mniej-więcej tyle zajęło mi zorientowanie się we wszystkim, wtedy przestałam się miotać przez przepełnienie informacjami których nie potrafiłam wprowadzić w życie. Dlatego też teraz, w październiku 2013 ogłaszam pełen rok włosomaniactwa z którego jestem niezmiernie dumna.

Zawsze kochałam swoje włosy i uwielbiałam gdy koleżanki je chwaliły. Gdy trafiłam na blogi włosowe byłam pełna podziwu, że ktoś moje mieć takie cudowne włosy. Początkowo myślałam, że większość to zasługa genów i ja nigdy nie osiągnęłabym czegoś podobnego(nikt nie uwierzy ale bloga Anwen wcale nie znalazłam jako pierwszego. Nie miałam wtedy pojęcia o kim mówią w komentarzach na innych blogach pisząc "anwen" :D). Potem nastąpił etap przemyśleń, sprawdzania kosmetyków w łazience i powolne wymienianie ich. Myślałam, że skoro ładnych włosów mieć nie będę to chociaż chcę mieć je długie - zawsze o tym marzyłam jednak nigdy nie udało mi się tego zrealizować. Od maja próbowałam paru rzeczy, jednak z mizernym skutkiem. Pod koniec września przyszła akceptacja, że włosy nie chcą wcale rosnąć, uświadomiłam sobie, że jednak pielęgnacja również jest ważna, inaczej włosy nie przestaną się kruszyć. Przycięłam wtedy końcówki, pierwszy raz od... od wielu lat. Nawet nie pamiętam ilu dokładnie. I wtedy wszystko się zaczęło.

Oblepione silikonami nie wyglądały wcale tak źle!

Początki były trudne. Zdjęcie z września 2012, tak właśnie wyglądały gdy schły. Robione z 5 minut po odsączeniu włosów ręcznikiem z wody (siostra oznajmiła, że wyglądają śmiesznie i zrobiła zdjęcie). Końcówki po tak krótkim czasie już były suche...widać że były strasznie przesuszone!
Potem na szczęście było już tylko lepiej.
Powolną przemianę moich włosów można znaleźć tutaj: KLIK

Co uważam za największe osiągnięcia?
- Przestałam używać suszarki, teraz jeśli już się nią wspomagam to używam chłodnego nawiewu.
- Od października 2012 olejuję włosy przed każdym myciem oprócz myć oczyszczających. Nigdy o tym nie zapomniałam, odpuszczałam sobie tylko gdy byłam bardzo zmęczona, jednak zdarzało się to bardzo rzadko.
- Od roku po każdym myciu zabezpieczam końcówki.
- Nauczyłam się, że podcinanie włosów jest konieczne dla ich zdrowia.
- Udało mi się w to odrobinę wciągnąć siostrę, przynajmniej przekonałam ją do masek i wcierek.

Oczywiście jest tego o wiele, wiele więcej jednak to właśnie z tego jestem najbardziej zadowolona.

Kurcze, nie mogę uwierzyć, że minął już rok :)
Życzę wszystkim włosomaniaczkom, tym początkującym i bardziej wtajemniczonym wytrwałości! ^^

czwartek, 3 października 2013

Podsumowanie września


Ten kto czyta wie, że w większości podsumowań narzekam. Tym razem jednak jestem niezmiernie zadowolona z września i mogę głośno powiedzieć: kocham swoje włosy :)
W tym miesiącu udało mi się dogadać z półproduktami i tak odkryłam, że dzięki aloesowi mogę odpowiednio nawilżyć swoje włosy kiedy tego potrzebują, a kolagen i elastyna pomagają w walce ze strączkowaniem i nie powodują puchu i buntu jak proteiny dostarczone przez żółtko.
Kozieradki używałam do końca miesiąca, 14 września dołączyłam do walki z wypadaniem Sesę, którą używam przed każdym myciem. Na razie powiem tyle, że jestem zachwycona z efektów.
Przyrost w tym miesiącu: 1,5cm!

W tym miesiącu stosowałam:
Szampony:
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie (recenzja)
    - Barwa żurawinowa
Odżywki/balsamy:
    -  Mrs. Potter's aloes i jedwab
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie (recenzja)
Maski:
    - Kallos Crema al latte
    - Bioetika (recenzja)
    - drożdżowa Babci Agafii
Oleje:
    - winogronowy
    - kokosowy
    - Sesa
Inne:
    - kozieradka na skalp (podsumowanie)
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
    - kolagen i elastyna
    - kakaowa Isana (nieudana próba kremowania)

A tu jest idealny przykład jak włosy mogą różnie wyglądać w zależności od tego jak zrobi się zdjęcie. Oba były robione po sobie, jedno z fleszem a drugie rozmazane (zdjęcia wykonywał mój chłopak...średnio udane jak widać dlatego też poczekałam na powrót mojego fotografa - siostry i dopiero zrobiłam poprawne zdjęcie do aktualizacji, również tego samego dnia). Na pierwszym wyglądają jakby się nieziemsko błyszczały i były niesamowicie gładkie natomiast na drugim sprawiają wrażenie spuszonych. Jak?! :D

poniedziałek, 30 września 2013

Maska nawilżająca Bioetika Crema di Essenza I

Niestety pierwszą wersję tego posta wykasowałam zupełnie przez przypadek, jednakże doskonale pamiętam co miałam tu napisane - moja opinia się nie zmieniła, a maskę dokupuję systematycznie wiec wszystkie informacje są jak najbardziej poprawne i "świeże" :) 
Maska zapakowana jest w poręczne opakowanie z którego bez problemu można wydobyć produkt nawet gdy jest na wykończeniu. Zakrętka jest o lekko chropowatej strukturze, dzięki czemu można ją z łatwością odkręcić mokrymi dłońmi. Sama maska jest dodatkowo zabezpieczona przed uciekaniem dzięki dodatkowej przykrywce, która doskonale sprawdza się w swej roli.
Aqua, Propylene Glycol(nawilża), Myristyl Alcohol, Cetrimonium Chloride(zapobiega elektryzowaniu,wygładza, ułatwia rozczesywanie, nadaje połysk), Aloe Barbadensis(wyciąg z aloesu), Coconut Oil(olej kokosowy), Citric Acid(kwas cytrynowy-zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność), Parfum, Benzyl Alcohol(konserwant), Methylchloroisothiazolinone(konserwant), Methyl Isothiazolinone(konserwant).
 
 Maska ma dość gęstą, budyniową konsystencję, z którą nie wiem czemu nie mogłam się na początku dogadać. Zrozumienie i miłość przyszły z czasem - okazało się, że maska może łatwo rozprowadzać się na włosach i nie trzeba jej do tego aż tak wiele, co przekłada się na całkiem dobrą wydajność.
Mogę szczerze powiedzieć, że jest to maska uniwersalna. Solo sprawdzi się w momentach, gdy włosy nie potrzebują aż tak wielkiego nawilżenia, nie obciąża a ładnie wygładza i utrzymuje dobry stan nawilżenia. Jest idealna jako baza do wszelakich półproduktów - wręcz powiedziałabym, że jest to najlepsza baza jaką próbowałam, gdyż podbija działanie tego co do niej dodamy. Gdy potrzebuję emolientów - dolewam parę kropli oleju, gdy nawilżenia - aloesu, gdy protein - jedwab czy proteiny mleka. Przy odpowiedniej kombinacji jestem w stanie uzyskać efekt włosów idealnych. Zdecydowanie polecam :)

niedziela, 15 września 2013

Walka z wypadaniem - kozieradka


Przygodę z kozieradką zaczęłam bardzo dawno, jesienią albo zimą, jednak ciężko było mi przy niej wytrwać kiedy większość dnia przesiadywałam na uczelni słysząc komentarze, że pachnę jak przyprawa. Obiecałam sobie, że wrócę do niej kiedy będę miała trochę czasu wolnego, mając nadzieję, że może jednak poradzę sobie z wypadaniem wcześniej i później nie będzie mi ten śmierdziel wcale potrzebny. Wypadanie jednak trwało...i trwało...i trwa do dziś. Przyszły wakacje, przyszedł czas na kozieradkę. Stosuje ją od 11 sierpnia, raz dziennie wieczorem, choć przyznam się, że łącznie 5 razy o tym zapomniałam.
Po tym czasie jestem niezwykle zaskoczona rezultatem jaki uzyskałam !

Włosy wypadają w mniejszej ilości, choć to zależy od mycia. Czasem jest to różnica niewielka, a czasem sporo większa.

Pomimo wcześniejszych narzekań okazało się, że kozieradka jednak przyspieszyła przyrost, który normalnie wynosił 1 cm, a w czasie używania śmierdziela wyniósł 1,5 cm. Niewiele  co potrafi przyspieszyć mi przyrost dlatego brawa dla kozieradki!

A jak ją przygotowywałam?
 Robiłam raczej mniejsze porcje co by częściej była świeża, nie chciałam też długo jej trzymać w lodówce bojąc się, że większa jej ilość szybciej się zepsuje.  Mniej-więcej pół łyżeczki kozieradki zalewałam 50ml (50g - korzystałam z wagi kuchennej :D) wrzątku, przykrywałam talerzykiem i odstawiałam do wystygnięcia. Po tym czasie płyn z samego wierzchu zbierałam strzykawką i przelewałam do innego pojemniczka.

Podsumowując: polecam z całego serca osobom, które chcą wzmocnić włosy czy przyspieszyć ich wzrost. U niektórych zapach kozieradki szybko się ulatnia i jest niemal niewyczuwalny, dlatego uważam że warto spróbować (może należysz do tych farciarzy :D)

poniedziałek, 2 września 2013

Podsumowanie sierpnia


Właściwie przestaje widzieć sens pokazywania zdjęć porównawczych gdyż ostatnio włosy z miesiąca na miesiąc niewiele się różnią, nawet różnicy długości nie widać bo dzięki ponownemu przycięciu jest dokładnie tyle samo cm co w zeszłym miesiącu. Co do ich stanu nie mam im nic do zarzucenia, nawet przestały się rozdwajać odkąd zaczęłam częściej je związywać :)

Codziennie od 11 sierpnia wytrwale stosuję kozieradkę, a ze względu na wciąż trwające wakacje mogę się nie przejmować tym paskudnym zapachem. Błeh. Niewiele mi ona daje, wypadanie ograniczyło się tylko odrobinę choć jak znam siebie wróci ze zdwojoną mocą gdy tylko to odstawię, dodatkowego przyrostu nie widać. Marnie, oj marnie!

W tym miesiącu stosowałam:
Szampony:
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie (recenzja)
    - Barwa żurawinowa
Odżywki:
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie (recenzja)
    - Mrs. Potter's aloes i jedwab (jest naprawdę cudowny!)
Maski:
    - Bioetika
    - Kallos Crema al latte 
Oleje:
    -  kokosowy
    - arganowy
    - winogronowy
Inne:
    - kozieradka na skalp
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
    - kolagen i elastyna

piątek, 30 sierpnia 2013

Szampon i balsam Natura Siberica Objętość i Nawilżenie

Rosyjskie kosmetyki są jednym z najlepszych odkryć jakie tylko dokonałam. Niemal wszystkie kuszą wspaniałymi składami i cudownymi opiniami na internecie dlatego ciężko jest się im oprzeć i jestem pewna, że każda z was prędzej czy później zakupi(ła) jakiś rosyjski kosmetyk. Z duetem Natura Siberica zapoznaje się już od maja i z całą pewnością mogę już być pewna swojego stosunku co do tych produktów.
Oba produkty mnie zachwyciły swą cudną szatą graficzną. Uwielbiam kolor zielony, zawsze kojarzy mi się z naturą i delikatnością, jednakże butelki pomimo świetnego wyglądu są trochę mało praktyczne przez swój rozmiar, za każdym razem gdy gdzieś wyjeżdżałam bardzo ciężko było mi je zapakować. Poradziłam sobie z tym przelewając trochę balsamu do mniejszego opakowania po innym produkcie, jednakże szampon musiałam już jakoś przeboleć i upchać :D

Duży plus za sposób w jaki obie butelki się otwiera. Jest to niezwykle praktyczny "pstryczek" dzięki któremu nie musimy się mordować z odkręcaniem czy podważaniem wieczka co mnie osobiście zawsze irytowało. To otwarcie to szczęście w nieszczęściu, pomimo ogromnej wygody cały "pstryczek" często się zapychał i brudził.
SZAMPON

Skład
Aqua with infusions of: Organic Achillea Millefolium Flower Extract, Organic Anthemis Nobilis Extract, Organic Saponaria Officinalis Extract, Lauryl Glucoside(łagodna substancja myjąca), Cocamidopropyl Betaine(odrobinę mniej łagodna od poprzedniej, jednak dalej delikatna substancja myjąca), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride(antystatyk-tworzy ochronną powłokę na włosach, wygładza), Rosa Davurica Pallas Extract, Pinus Pumila Extract, Scutellaria Baicalensis Georgi Extract, Patrinia Sibirica Extract, Hippophae Rhamnoides Altaica Seed Extract, Hydrolyzed Wheat Protein(hydrolizowane proteiny pszenicy), Citric Acid(kwas cytrynowy-zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność), Benzyl Alcohol(konserwant), Glycerin(humektant), Benzoic Acid(konserwant), Sorbic Acid(konserwant), Parfum, CI 75810

Zapach
Cudowny! Delikatny, bardzo orzeźwiający i cytrynowy

Konsystencja
 Dla mnie idealna - na tyle rzadka bym nie miała problemów z rozprowadzaniem i nakładaniem i na tyle gęsta by nie spłynęła z rąk i nie uciekła między palcami zanim nie rozprowadzę szamponu.

Działanie
Od szamponu nie wymagam dużo, ten oceniam zaś jako przeciętny. Miło się go używa ze względu na zapach, jednak parę razy zdenerwował mnie gdyż ciężko było mi go spienić na włosach. To mój największy problem przy szamponach niestety i tutaj Natura Siberica się nie spisała. Nie miałam ani razu problemów ze zmyciem oleju no i nie plącze włosów. Doskonale nadaje się do codziennego stosowania ze względu na brak silnych substancji myjących dzięki czemu nie przyczyniał się do wysuszenia włosów. Jego pełna nazwa głosi jakoby miał dodawać objętości i nawilżać, niestety nie zaobserwowałam żadnego dodatkowego nawilżenia (wręcz włosy wydawały się być niezwykle dobrze doszorowane), jednakże wspomagał objętość, którą przy moich włosach bardzo łatwo tracę.

BALSAM

Skład
Aqua with infusions of: Pinus Pumila Extract, Rosa Davurica Extract, Schizandra Chinensis Extract, Calendula Officinalis Extract, Chamomilla Recutita Extract, Humulus Lupulus Extract, Behentrimonium Chloride(antystatyk, konserwant, substancja myjąca, osoby wrażliwe może podrażniać), Cetearyl Alcohol(emolient, zapobiega odparowywaniu wody), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride(antystatyk, wygładza,zapobiega elektryzowaniu się włosów), Panthenol(nawilża, wygładza), Hydrolyzed Wheat Protein(hydrolizowane proteiny pszenicy, odżywiają), Oils: Pinus Siberica(olej z sosny syberyjskiej, ma działanie antyseptyczne, wzmacnia włosy), Salvia Officinalis(szałwia lekarska), Hydrolyzed Vegetable Protein(hydrolizowane proteiny warzyw), Ascorbic Acid(wydłuża przydatność do użycia kosmetyku), Citric Acid(kwas cytrynowy-zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność), Parfum, Benzyl Alcohol(konserwant), Benzoic Acid(konserwant), Sorbic Acid(konserwant)

Zapach
Nie narzucający się, delikatny kremowo-kwiatowy.

Konsystencja
 Dość gęsty jednak bez problemu rozprowadza się go po włosach choć na jeden raz zużywam go dość sporo, nie wiem czy to wina balsamu i jego konsystencji czy tego, że moje włosy go chłoną i potrzebują więcej i więcej.

Działanie
Rzadko zdarza się by jakaś odżywka działała tak dobrze bez względu na warunki czy czas na jaki ją pozostawiam. Ta spełnia swoje zadanie po 2, 5 i 30 minutach, jednak jeśli zostawiałam ją na dłuższy czas to lepiej sprawdzała się wymieszana z jakąś maską pół na pół. Wtedy osiągałam naprawdę niesamowite wygładzenie i dociążenie jednocześnie nie tracąc przy tym za bardzo na objętości (choć bywało różnie). Solo również sprawdza się dobrze: włosy są po niej bardzo miękkie, śliskie, zupełnie się nie plątały, trochę traciły na objętości jeśli nałożyłam ją zbyt blisko skóry głowy, co dosyć dziwne ponieważ balsam podobno miał jej dodawać. Jednakże gdy nakłada się go odpowiednio uważnie to efekt jest cudowny.
Siostrę ten balsam podrażnił: gdy nałożyła go na skalp to skóra swędziała ją przez kolejne dwa dni.



Kto dotrwał do końca temu gratuluję :D
Dla mniej wytrwałych jednym słowem: POLECAM!

wtorek, 27 sierpnia 2013

środa, 21 sierpnia 2013

Trzy cudowne olejki z Drogerii Lily

O tych olejkach słyszałam już od bardzo dawna, jednak zawsze było mi nie po drodze je kupować. Ostatnio wzięłam się porządnie za problem, który był przeze mnie pomijany przez długi czas, a mowa tu o wypadaniu włosów. I tak zaczęłam znów szukać... plan był prosty. Zainspirowana Eve chciałam napaść na Ukraina Shop, jednak produkty które sobie upatrzyłam na zmianę są niedostępne. więc trzeba się ratować w inny sposób, bo ile można czekać?
I tak trafiłam na Drogerię Lily. Początkowo miał być olej laurowy, potem dorzuciłam olej z czarnuszki (nigella)...no i jak to czasem (albo i zawsze) bywa mym oczom ukazał się olejek Sesa: "o, patrz, po przecenie! Jedyna taka okazja, przecież i tak od dawna chciałam go kupić". No i kupiłam.

Olej laurowy
Olejek laurowy jest znany ze swoich właściwości antyseptycznych. Pobudza porost włosów, skutecznie likwiduje łupież i inne dolegliwości skóry głowy. Zastosowany na skórę twarzy i ciała działa oczyszczająco i ściągająco. Polecany także dla cery trądzikowej. Pomocny w dolegliwościach reumatycznych.

Olej nigella
Olejek z czarnuszki nazywany jest eliksirem młodości, gdyż w naturalny sposób regeneruje skórę dojrzałą, uelastycznia ją i wygładza zmarszczki. To naturalny antyoksydant, który niszczy wolne rodniki odpowiedzialne za starzenie się skóry. Charakteryzuje się wysoką zawartością kwasu linolenowego (ponad 60%), witaminy A i E oraz soli mineralnych. Zawiera również czynny związek (nigelon) o właściwościach przeciwalergicznych. Drogocenne właściwości czarnuszki wykorzystywano już w medycynie starożytnej m.in. w Egipcie. Do dziś w krajach arabskich czarnuszka uznawana jest za panaceum. Olej z czarnuszki harmonizuje i wzmacnia układ immunologiczny oraz poprawia przemianę materii. Wykazuje również silne działanie antybiotyczne (antybakteryjne, antywirusowe, przeciwgrzybicze).

Olejek Sesa
Receptura olejku pochodzi ze starodawnych ajurwedyjskich pism. Składa się on z 18-tu bogatych w składniki odżywcze ziół, 5 olejków doskonale nawilżających włosy i mleka. Cała receptura przygotoana została według procesu Kshir Pak Vidhi, w którym zbilansowana mieszanka ziół połączona zostaje z mlekiem a następnie aktywowana poprzez 5 olejków.
Olejek jest bogaty w witaminy C i E. Jest to środek powstrzymujący wypadanie włosów, stymuluje wzrost gęstszych, zdrowych i długich włosów. Eliminuje łupież. Regularne używanie oleju powoduje, że włosy stają się lśniące i zdrowe a cebulki doskonale odżywione.
 informacje ze strony helfy.pl

Z samego zakupu ciesze się jak głupia, dzięki temu nareszcie znalazłam światełko w tunelu.
Niech moc będzie również z wami ! :)

środa, 14 sierpnia 2013

Na placu boju czyli wypadanie włosów

Problemów z włosami istnieje wiele i tak jak osobiście nie przejmuje się ich chwilowymi kaprysami (kobieta miewa humory i kobiece włosy również lubią się buntować :D), tak utrata włosów o które tak bardzo dbam jest dla mnie niezwykle bolesna.
źródło: dourody.pl

Długo miałam problem z ocenieniem czy faktycznie włosów wypada mi więcej niż zazwyczaj. Pierwszym krokiem jest obserwacja. Ile włosów zbieramy ze szczotki podczas czesania, ile włosów wyjmujemy z odpływu podczas ich mycia, ile znajdujemy na poduszce po nocy. Sięgamy do odmętów pamięci i porównujemy z tym jak było kiedyś.
Mówi się, że taką granicą jest ok. 100 włosów dziennie - do tej granicy nie ma się co martwić. Jednak sprawa jest bardzo indywidualna, niektórzy mają wysokie próg ilości włosów które wypadają, a niektórzy mały, dlatego obserwacja jest kluczowa. I przede wszystkim nie panikujmy :)

Przyczyn wypadania może być wiele, właściwie wszystko może to powodować. Hormony, dieta, zła reakcja na dany kosmetyk czy nawet zwykły stres.

Jak sobie z tym radzić?
Najlepszym rozwiązaniem byłoby pójście do lekarza, jednak można próbować leczyć się w swoim domowym zaciszu korzystając z preparatów do tego przeznaczonych. Jest ich naprawdę dużo, jednak najbardziej znane (według mnie) to:

Oleje:
    Rycynowy - wiele osób bardzo go chwali, wzmacnia i pobudza do włosy do wzrostu, jednak jest bardzo gęsty przez co jest ciężki w aplikacji.
    Khadi - niestety dość drogi
    Sesa - ma niesamowitą popularność, pomógł naprawdę wielu osobom.
    Amla
Suplementy:
    Nie wiem czy można tu to zaliczyć jednak bardzo znana jest herbatka ze skrzypokrzywy lub samej pokrzywy.
    Vitapil
    Belissa
    Merz Special
    Calcium Pantothenicum - potocznie zwane CP. Na jego temat również jest głośno w blogosferze.
Wcierki:
    Kuracja wzmacniająca Joanna Rzepa - może być podrażniająca dla wrażliwców gdyż zawiera alkohol
    Jantar
    Tonik przeciw wypadaniu włosów/wzmacniający receptury Babci Agafji
    Domowa wcierka z kozieradki - dość świeże odkrycie blogosfery, które okazało się ratunkiem dla wielu dziewczyn.

Sama zaczynam intensywną walkę z wypadaniem któremu wcześniej zbyt pobłażałam.
Może wy znacie jakieś skuteczne sposoby na wypadanie włosów?

czwartek, 8 sierpnia 2013

Wyjazd Poznań-Wrocław-Praga i niespodziewane zakupy

Witam wszystkich po ponad tygodniowym wyjeździe, który tylko w połowie usprawiedliwia moje lenistwo jeżeli chodzi o bloga ;)  Spędziłam 2 dni w Poznaniu, 2 dni we Wrocławiu i 5 dni w Pradze. Było męcząco, ale cudownie, widziałam mnóstwo wspaniałych miejsc które zachwyciły mnie swym pięknem.
Dzisiejszy post może mało włosowy, jednak mam trochę zdjęć. I mnie, i moich włosów, które dzielnie dawały sobie radę przebywając całe dnie na słońcu i temperaturze 35+.

   
Cała wycieczkowa ekipa w Hali Stulecia
Wieczorne przesiadywanie na Rynku Staromiejskim

Idąc uliczkami Pragi spostrzegłam DM, o którym szczerze powiem kompletnie nie myślałam i nie spodziewałam się go znaleźć podczas wyjazdu. Przy takim rozwoju zdarzeń nie mogłam nie wejść i nie kupić paru rzeczy :D Nie myślałam, że kiedykolwiek będę mieć okazję spróbować kosmetyków marki Balea czy Alverde dlatego tych parę kosmetyków sprawiło mi ogromną radość

Ahh, było cudownie :D

poniedziałek, 29 lipca 2013

Podsumowanie lipca


Lipiec był dla mnie miesiącem odpoczynku, niestety również i od bloga. Większość czasu nie było mnie w domu, a jak już byłam to brakowało chęci.

Ten miesiąc uznaję za udany dzięki wygranej walce z własną psychiką. Poprosiłam siostrę by ponownie przycięła mi włosy z czego jestem niezmiernie zadowolona. Suchość odeszła w niepamięć, o wiele lepiej się układają, nie plączą. I znów powróciła nadzieja, że kiedyś wyrównam włosy. Nie powiem by nic mi nie pomogło w tej decyzji... jako, że jestem szalona to i mam szalone przyjaciółki.
Pewnego dnia naszło nas na farbowanie włosów bibułą, uściślając - niebieską. Kolor wyszedł mocno zielony, wypłukał się do zgniłozielonego i ... taki pozostał. Ok. 5/6 cm końcówek nie chciało się wypłukać (u koleżanek zeszło całkowicie). Widocznie miałam na tyle zniszczone włosy, że odmówiły współpracy. I tym sposobem znalazłam motywację by zacząć częściej przycinać włosy :D

Mój problem z wypadaniem niestety dalej trwa, wzmaga się ono coraz bardziej. Po powrocie z tygodniowego wyjazdu umówię się do lekarza, zaczynam się niepokoić... trwa to już ok. 5 miesięcy i jest tylko gorzej. 

W tym miesiącu stosowałam:
Szampony:
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie
    - Equilibra
    - Barwa żurawinowa
 Odżywki:
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie
    - Garnier Fructis Oleo Repair (w fazie testów, ale raczej mi nie służy)
    - Mrs. Potter's aloes i jedwab (odkrycie poprzedniego miesiąca się sprawdza. Moje włosy uwielbiają aloes)
Maski:
    - Bioetika
    - Kallos Crema al latte
 Oleje:
    - kokosowy
    - winogronowy
    - Amla
 Inne:
    - płukanka lniana
    - Jantar
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie (dodawany do każdej maski. Cudo)
    - żółtko, miód (maska proteinowa, której bardzo nie lubią moje końcówki)
mój "niebieski" po jednym myciu :)

niedziela, 21 lipca 2013

Baikai Herbals - krem nawilżający na dzień

Moja skóra jest bardzo wymagająca. Potrzebuję czegoś mocno nawilżającego, a jednocześnie na tyle delikatnego by nie spowodowało wysypu. Poszukiwania kremu idealnego rozpoczęłam stosunkowo niedawno. Czy się udało? O tym niżej :)

Skład 
Aqua with infusions of: Organic Palmonaria Officinalis Extract(organiczny ekstrakt z miodunki plamistej-zmiękcza, nawilża), Hippophae Rhamnoides Oil(rokitnik-ma działanie gojące), Bergenia Сrassifolia Extract(bergenia grubolistna-zmiękcza, tonizuje), Organic Salvia Officinalis Seed Oil(organiczny olej z szałwii-działanie oczyszczające, przeciwzapalne), Organic Malva Sylvestris Extract(organiczny wyciąg ze ślazu dzikiego-działąnie regenerujące, przeciwzapalne); Вutyrospermum Рarkii(masło shea-działanie nawilżające i ochronne, uelastycznia), Glycerin(ułatwia transport innych substancji w głąb skóry), Persea Gratissima (Avocado) Oil(olej awokado-nawilża, odżywia), Oleyl Erucate, Caprylic/Capric Triglyceride(emolient tłusty, zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody), Dicaprylyl Ether(emolient suchy), Polyglyceryl-2 Dipolyceryl Dipolyhydroxystearate, Sorbitan Sesquioleate(emulgator), Aluminium Stearate, Bisabolol(składnik rumianku-działanie kojące,łagodzące), Magnesium Sulfate, Glyceryl Stearate SE, Saccharide Isomerate, Allantoin, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum Citric Acid.

Wydajność
Mam go od początku maja i nie powiem bym go jakoś szczególnie oszczędzała. Używam go co najmniej dwa razy dziennie na twarz, jednak dzięki swojej konsystencji zużywam go powoli. Ma zaledwie 50ml a została mi jeszcze połowa.


Konsystencja
Nie za gęsta i nie lejąca się. Lekka, bardzo dobrze się rozprowadza.


Działanie
Patrząc na skład spodziewałam się czegoś oszałamiającego, jednak niestety muszę powiedzieć, że działanie ma nieco przeciętne. Nawilża bardzo słabo, potrzebne mi nawilżenie uzyskuje dopiero mieszając go z kremem Bambi. Gdy używałam go solo uczucie lekkiego przesuszenia pojawiało się już po godzinie. Jednak podoba mi się dzięki swojej konsystencji. Wchłania się błyskawicznie, nie pozostawia żadnego filmu. No i zapach ma obłędny, nie nachalny, delikatny i kwiatowy, cudo. Jednak ze względu na brak jakiegokolwiek większego uczucia nawilżenia nie wrócę już raczej do niego.

niedziela, 7 lipca 2013

Senes

Przyznaje się szczerze... przepadłam. Jestem w posiadaniu niewielu kosmetyków i nie jest mi trudno opierać się chęci kupowania stada nowych. Jednak tym razem po przeczytaniu notki Czarownicującej niemal natychmiast chciałam biec na miasto by przeszukać apteki w poszukiwaniu... no właśnie... czego?

Senes został dumnie ogłoszony tańszym i tylko niewiele gorszym zastępcą henny bezbarwnej Cassi. Henny do której ciągnęło mnie niewiarygodnie długo i dlatego musiałam, po prostu musiałam spróbować!

Co to jest senes?
Senes to liście kilku gatunków krzewów które mają zastosowanie jako lek przeczyszczający.

Gdzie dostaniemy?
W aptece. Jak w aptece nie mają to można zamówić na doz.pl. Najlepsze byłyby zwykłe liście, ja niestety u siebie zdobyłam tylko w saszetkach (jak do herbaty).

Jak przygotować?
Ja tworzyłam wersję która miała odżywić moje włosy, nie chciałam żadnych zmian koloru dlatego nie odstawiałam go by wypuścił barwnik. O ile w ogóle senes tak by zadziałał, nie wiem, niestety nie próbowałam.
Po rozpakowaniu wszystkich saszetek wrzuciłam pokruszone liście do młynka od cukru pudru (nie posiadam w domu młynka do kawy, a jak wiadomo potrzeba matką wynalazków...;) ) i zmieliłam je dokładnie uzyskując zielony proszek. Przy okazji przygotowałam glutka lnianego.
Następnie umyłam włosy. Czekając aż nadmiar wody spłynie z włosów przygotowałam wszystko: do naszego zielonego proszku dolałam trochę ciepłej wody tak, by powstała gęsta papka. Do tego dodałam tylko trochę (na oko z dwie łyżki stołowe) żelu lnianego.
Po nałożeniu zawinęłam włosy w turban i przesiedziałam tak ok. 70 minut.
Po zmyciu włosy od połowy potraktowałam odżywką na pare minut po czym ją spłukałam.

Efekty?
Włosy wygładzone, zdecydowanie bardziej miękkie. Sprawiają wrażenie jakby były lekko grubsze, niemal jakby było ich więcej. Pokazywanie zdjęć mija się z celem, nie widać na nich żadnej różnicy którą ja osobiście faktycznie czuję (efekt placebo również możliwy :D). Nie jest to efekt wow, jest raczej lekki i subtelny. Po jednym myciu efekt dalej się utrzymuje.

Osobom ciekawskim i odważnym szczerze polecam !

środa, 3 lipca 2013

Podsumowanie czerwca

Ten miesiąc był niezwykle ciężki, sesja nieźle dała mi w kość psychicznie i fizycznie. Dzień po ostatnim egzaminie mocno się rozchorowałam i do dziś nie mogę doprowadzić się do pionu. Jednak jestem z siebie niezwykle zadowolona bowiem udało mi się zdać wszystko za pierwszym razem, jupii! :)
Z siemieniem nie jestem zbyt regularna, na dodatek grypa nie pozwala mi go jeść od soboty więc nie wiem co z nim będzie dalej :/ Jantar stosowałam dwa tygodnie, potem zrobiłam tygodniową przerwę i znów go używam. To chyba pierwsza wcierka która przyspieszyła mi wzrost włosów, w dwa tygodnie urosły o cały centymetr ! I tym samym dzięki niemu w porównaniu z zeszłym miesiącem mam już tylko pół centymetra straty w długości.
W tym miesiącu moim odkryciem był zatężony aloes. Cudownie nawilża moje włosy, ujarzmił końcówki z którymi nie mogło sobie kompletnie nic poradzić. Chwała mu!
Objętość kucyka bez zmian : 6 cm.

W tym miesiącu stosowałam:
Szampony:
    - Barwa żurawinowa
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie (Polubiliśmy się. Jest łagodny i dobrze myje)
Odżywki:
    - Natura Siberica Objętość i Nawilżenie (moje włosy niesamowicie go lubią)
    - Garnier z olejkiem avokado i masłem karite (to już chyba standardowe wyposażenie łazienki :D)
Maski:
    - Kallos Crema al latte
    - Bioetika (nowy nabytek. paskudna konsystencja którą nadrabia działaniem)
Oleje:
    - winogronowy
    - kokosowy
Inne:
    - siemię lniane
    - Jantar (cudo)
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie (nie wiem czemu tyle przeleżał zanim go użyłam jednak to jest moje przysłowiowe TO)

czwartek, 20 czerwca 2013

Walka o zdrowe włosy 3

Przyszedł czas na podcięcie włosów. Robienie zdjęć i wstawianie ich pomaga mi wytrwać w postanowieniu, że będę włosy ciąć regularnie, co trzy miesiące. Na razie metoda się sprawdza! Poprzednie cięcie możecie zobaczyć tu. Znów nie poszło dużo (zniszczonych włosów pozbywam się stopniowo, inaczej zeszłabym z tego świata), jednak zaczęłam praktykować podcinanie ich w U, by podciąć również te krótsze włosy po bokach.
Straciłam 2 cm z długości.