poniedziałek, 15 grudnia 2014

Niedziela dla włosów

Tym razem stwierdziłam, że nie odpuszczę kolejnej "niedzieli", zbyt długo ignorowałam i włosy i bloga by przegapić taką szansę. Zabrałam się za mycie już od samego rana by złapać słońce, które wyjątkowo zdecydowało się zawitać w ten weekend.
W sobotę wieczorem nałożyłam na włosy trochę d-pantenolu na który naolejowałam włosy olejem ryżowym. W niedzielę rano umyłam je organicznym szamponem-kremem Love2Mix.
Tym razem poszłam na łatwiznę - potrzebowałam pewniaka na którym nie można się zawieść. Do porcji odżywki Nivea long repair dodałam kroplę witaminy A i 5/6 kropli hydrolizatu protein mleka, całość trzymałam 20 minut i dokładnie spłukałam na sam koniec stosując płukankę octową.
Tak jak się spodziewałam włosy były bardzo gładkie, śliskie, ale jednocześnie udało mi się uniknąć efektu przyklapu dzięki proteinom mleka. Trochę boję się o świeżość włosów przez szampon, który raczej mi nie służy.
Rozkapryszonymi końcówkami się nie przejmowałam, właśnie minęły trzy miesiące od ostatniego podcinania, dlatego gdy włosy tylko podeschły podcięłam je o 2 cm - przestały się plątać i znów wyglądają na szczęśliwsze! :)

niedziela, 14 grudnia 2014

Czym różni się moja pielęgnacja włosów w okresie wiosenno-letnim i jesienno-zimowym ?

Długi czas wydawało mi się, że przez cały rok dbam o włosy identycznie, a zachcianki kosmyków nie mają nic wspólnego z pogodą czy porą roku. Jednak ich humory stają się dla mnie coraz wyraźniejsze, a dogadzanie im zaczęło sprawiać coraz większe problemy. Czemu tak jest, jak temu przeciwdziałam i jak wygląda u mnie różnica w pielęgnacji włosów w okresie wiosenno-letnim i jesienno-zimowym ?

Wiosna i lato
Cała pielęgnacja opiera się głównie na humektantach, olejowanie przed myciem doskonale radzi sobie z zapewnieniem wystarczającej ilości emolientów, dlatego rzadko dodaję do masek jakieś oleje.
O ile wiosną nie mam żadnych problemów, tak latem słońce powoduje szybsze przesuszenie włosów, dlatego staram się nakładać maski co drugie mycie, a jeśli decyduje się na odżywkę to trzymam ją minimum 15 min. Do tej pory moim najlepszym nawilżaczem jest wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie, który dodaję w małych ilościach niemal do każdej maski czy odżywki.

Jesień i zima
Humektanty dalej pełnią ważną rolę w pielęgnacji, jednakże gdy przychodzą niższe temperatury pierwsze skrzypce zaczynają grać proteiny. Swetry i ogrzewanie powodują okropne elektryzowanie włosów z którym nie radzę sobie jeśli nie używam właśnie protein, średnio co 2/3 mycie (naelektryzowana grzywka to największe zło świata!).
Czapka doskonale chroni przed zimnem, jednakże u mnie wywołuje szybsze przetłuszczanie włosów. Dobrego sposobu na te niedogodność jeszcze nie znalazłam, ale nieobciążający szampon w takich momentach to podstawa. Gdy po uwolnieniu włosów z czapki zawiążę je w wyższego koka pozwala mi to znów odbić włosy od nasady.


Różnica nie jest ogromna, jednak te drobne zmiany pozwoliły mi przestać denerwować się na włosy. Teraz mam nad nimi trochę większą kontrole.

Może Wy macie jakieś własne sposoby zależne od pory roku? :)

wtorek, 9 grudnia 2014

Podsumowanie listopada

Niestety w tym miesiącu jestem mocno spóźniona z postem podsumowującym. Długo czekałam na możliwość zrobienia zdjęcia :(
Początek listopada był intensywnym kombinowaniem jak tu nałożyć maść końską na skalp na godzinę przed myciem włosów. Stanęło na tym, że myłam włosy wieczorami. Niestety moja dusza śpiocha to podłapała i tak już zostało do teraz, tylko w weekendy myję je rano. Takie wieczorne mycie ma swoje plusy i minusy, najbardziej boli, że zaczęły szybciej wyglądać na nieświeże, chociaż częściowo może to być problem szamponu Love2Mix.
Włosy mają się dobrze, długość radzi sobie z okresem jesienno-zimowym bardzo dobrze. Nawet tak intensywne elektryzowanie ustało! Tylko końcówki płaczą i proszą o skrócenie :(
Przyrost: 0,5/0,8cm - marnie oj marnie!

W tym miesiącu stosowałam:
    - Equilibra
    - Barwa lniana
    - Love2Mix organiczny szampon-krem
 
    - Alverde Amaranth
    - Nivea Intense Repair
    - Mrs. Potter's lotos i kolagen
    - Bioetika I
    - L'biotica Biovax Naturalne Oleje
    - Kallos Keratin
    - Seri miodowa
 
    - sezamowy
 
    - maść końska (na skalp)
    - Joanna Rzepa (na skalp)
    - cukier (do peelingu skalpu)
    - d-pantenol
    - ocet jabłkowy
    - hydrolizowane białka jedwabiu
    - hydrolizowane proteiny mleka
    - kolagen i elastyna

niedziela, 23 listopada 2014

Niedziela dla włosów

W ten weekend pogoda bardzo sprzyjała zdjęciom, udało mi się też dosuszyć włosy przed zapadnięciem zmroku (co niestety następuje coraz szybciej), dlatego przychodzę z kolejną "niedzielą" :) 
Na godzinę nałożyłam olej sezamowy, który zmyłam Equilibrą aloesową, by być pewna późniejszego efektu. Szampon, Love2Mix który aktualnie testuje jest dla mnie zbyt niepewny jak na ten moment.
 Na odsączone z wody włosy nałożyłam mieszankę masek Bioetika I i Kallos Keratin w proporcji 1:1, którą zmyłam po godzinie. Po ostatniej super dawce protein (próbowałam przeproteinować swoje włosy dodając do odżywki sporą dawkę protein w półproduktach, z miernym skutkiem) wolałam nie ryzykować, dlatego w zestawie z Kallosem pojawiła się nawilżająca Bioetika.
Włosy są nawilżone, ale jednocześnie lekkie i pełne objętości. Końcówki które znów zaczynają mieć tendencję do plątania się, są o wiele grzeczniejsze i gładsze. Elektryzowanie zniknęło, chociaż nie na grzywce, tam włosy musiały dostać za mało protein. Są mocno odporne na odkształcenia od gumek i warkoczy. Niestety całości zabrakło blasku, chociaż to mała cena za ogólny efekt zadowolenia :)

piątek, 14 listopada 2014

Nami - olej z korzenia łopianu z ziołami

Ten olej trafił do mnie zupełnie przez przypadek. Robiąc zamówienie na DOZie brakowało mi paru złotych do 20zł, tak, by móc odebrać zamówienie w aptece w mojej okolicy, zaczęłam więc przeglądać co by dołożyć do wirtualnego koszyka. Padło na ten olej, zwłaszcza, że gdzieś po głowie krążyły mi dawno przeczytane pochlebne recenzje na jego temat.
Korzystałam z oleju ze starym składem. Aktualnie skład jest nieco inny, ale na szczęście nie zmienił się na gorsze, nowszy skład możecie podejrzeć chociażby u Eter.
Arktium lappa oil extract(olejowy ekstrakt z łopianu), Inula oil extract(olejowy ekstrakt z omanu), Urtica dioica oil extract(olejowy ekstrakt z pokrzywy), Tussilago oil extract(olejowy ekstrakt z podbiału), Biolens oil extract, Equisetum oil extract(olejowy ekstrakt ze skrzypu)
 
 Konsystencja jest bardzo przyjemna, łatwo nanieść olej na skalp palcami. Wydajność jest fenomenalna! Co prawda używałam go jedynie na skórę głowy, jednak wystarczył mi na (łącznie) 2,5 miesiąca
 
 Olej doskonale wpływa na skórę głowy, nie wpływając zbytnio na przetłuszczanie, za co ma u mnie ogromny plus (warto jednak wspomnieć, że nie mam problemu ze zmywaniem olejów z włosów). Stosowany cały miesiąc solo przyspieszył wzrost o 0,5cm, natomiast po miesiącu stosowania Nami przed myciem, a kozieradki na co dzień przybyło aż o 1cm dodatkowo (czyli dodając mój naturalny przyrost razem 2cm). Jego stosowanie zaowocowało również masą baby hair i zmniejszonym wypadaniem. Jest to jeden z tych olei, które z chęcią polecam do spróbowania. Na opakowaniu napisane jest, że można go również stosować na długość włosów czy też na całe ciało, jest to produkt wielofunkcyjny, więc nawet jeśli nie sprawdzi się w jednej roli, zawsze można go wykorzystać inaczej :)


niedziela, 9 listopada 2014

Podsumowanie października

 Październik był dla mnie ciężkim miesiącem, w pewnym momencie musiałam kompletnie zapomnieć o włosach i o blogu, nie było na to ani czasu, ani chęci. Jedynie pamiętałam by regularnie wcierać przed każdym myciem maść końską. Nieco kontrowersyjny produkt na blogosferze, jednakże sporo pozytywnych opinii przekonało mnie by spróbować i mogę powiedzieć, że na pewno nie żałuję ;) Przez zmniejszoną uwagę i powrót na uczelnie moje włosy mocno ucierpiały, końce znów się plączą i nie są tak miłe jak w zeszłym miesiącu. Muszę zacząć częściej je związywać, bo przez ciągły pośpiech zapominam o tym i widzę już sporo połamanych włosów, a nie chciałabym podcinać ich szybciej niż planowałam :( Zaczął się również sezon elektryzowania włosów, w tym roku wyjątkowo wcześnie! Mój proteinowy arsenał będzie musiał coraz częściej brać udział w codziennej pielęgnacji, obym się tylko nie nabawiła przeproteinowania.
Przyrost: 1,5cm

W tym miesiącu stosowałam:
 
    - Equilibra wzmacniająca
    - Equilibra
    - Barwa lniana
 
    - Garnier z masłem kakaowym i olejem kokosowym (na trzy próby w tym miesiącu niestety tylko jedna przyniosła znośny rezultat)
    - Nivea Intense Repair
    - Alverde Amaranth
    - Mrs. Potter's lotos i kolagen
 
    - Bioetika I
    - L'biotica Biovax keratyna + jedwab
    - L'biotica Biovax Naturalne Oleje
 
    - arganowy
    - sezamowy
    - migdałowy
 
    - żelatyna
    - gliceryna
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
    - d-pantenol
    - cukier (wykorzystany do regularnego peelingu skalpu)
    - hydrolizowane białka jedwabiu
    - hydrolizowane proteiny mleka
    - kolagen i elastyna

niedziela, 26 października 2014

Niedziela dla włosów

Na wstępie bardzo chciałam przeprosić za swoją nieobecność te z was które tu zaglądają i to zauważyły. W zeszłym tygodniu umarła osoba bardzo bliska mojemu sercu i razem z całą rodziną walczymy by poukładać wszystko po jej odejściu. Jest nam wszystkim bardzo ciężko pogodzić się z tą stratą, wszystko nastąpiło tak nagle i niespodziewanie. Bardzo wszystkich przepraszam, ale do teraz nie miałam nawet chwili by usiąść i napisać choćby jakąś zaległą recenzję.

Jednak ta notka miała dotyczyć niedzieli :)Postanowiłam wzbogacić maskę próbując zniwelować puch pojawiający się na samym początku po jej zastosowaniu.
Wieczorem naolejowałam włosy olejem arganowym, który trzymałam całą noc. Rano zmyłam go Barwą lnianą i po odsączeniu włosów nałożyłam na nie maskę Biovax keratyna+jedwab wzbogaconą 7 kroplami oleju migdałowego i 7 kroplami d-pantenolu. Zmyłam ją chłodną wodą po 30 minutach.
Włosy były lejące i śliskie, jednak trochę za bardzo "obklejone" i bez objętości. Niestety okazało się, że 7 kropel oleju to zbyt dużo, jednak pomimo tego osiągnęłam swój cel - tuż po wyschnięciu nie było śladu spuszenia po proteinach, jupi!



poniedziałek, 13 października 2014

Niedziela dla włosów

W ramach "niedziel" staram się fundować włosom coś wyjątkowego - coś czego nigdy nie robiłam, lub próbowałam bardzo dawno temu. Tym razem przyszedł czas na dawno zapomniane i wypróbowane tylko dwa razy (aż wstyd!) laminowanie.
Wszyscy piszą by najpierw rozrobić żelatynę i pójść umyć włosy - jednakże pamiętam, że poprzednim razem zdążyła mi wystygnąć na tyle by stać się sztywna, dlatego tym razem zrobiłam odwrotnie :)
Na całą noc naolejowałam włosy olejem arganowym, który zmyłam Equilibrą aloesową, następnie zawinęłam włosy w ręcznik i pobiegłam tworzyć maskę. Łyżkę żelatyny zalałam trzema łyżkami wrzącej wody (może ciut ciut ponad trzy łyżki) i dokładnie wymieszałam nie zrażając się początkowym brakiem współpracy przy rozpuszczaniu. Poczekałam aż odrobinę przestygnie pomagając od czasu do czasu mieszaniem i dodałam maskę Bioetika I (z 2 łyżki? Nie wiem bo robiłam to palcami :( ) oraz z 4 krople d-pantenolu. Zmieszałam, nałożyłam na włosy i zawinęłam w folię i ręcznik. Całość spłukałam po 45 minutach.
Początkowo chciałam by wyschły naturalnie, jednak po 3 godzinach dalej były dość mocno mokre przy karku, plątały się i ogólnie były raczej średnie, posądzałam je nawet o lekkie przeproteinowanie. Sięgnęłam więc po suszarkę, letnim nawiewem dosuszyłam włosy kończąc na domykaniu łusek chłodnym powietrzem. I wtem moim oczom ukazało się właśnie to co na zdjęciach: włosy niezwykle proste (fala na wysokości ramienia jest niedostrzegalna), śliskie i baardzo gładkie. Miały niesamowity blask! W dzień wykonywania zdjęć prawie nie było słońca, świeciło tylko tyle ile przedostało się przez zachmurzone niebo, a doskonale widać blask, no niesamowite :) Taki efekt uzyskuję jedynie po dobrej dawce silikonów, jednakże przypłacając to brakiem objętości. Tym razem włosy były cudne i jednocześnie nie było przyklapu - zdawały się bardziej wypełnione czy też obleczone dodatkową warstwą, jednak nie nieprzyjemną. Normalnie bomba! :D


wtorek, 7 października 2014

Dwa lata włosomaniactwa

Jej, kiedy ten cały czas minął? :) Przecież dopiero co pisałam krótkie podsumowanie roku włosomaniactwa (klik), a tu już dwa lata za mną? Kompletnie tego nie czuję! Ale pamiętam jak zaczynałam i stawiałam sobie malusieńkie cele, które tak bardzo cieszyły. No i na samym początku powiedziałam sobie "dasz radę, za dwa lata nie poznasz swoich włosów. Porównasz zdjęcia i zobaczysz, że rosną!". No i mamy, dwa lata za mną i chociaż w międzyczasie uświadomiłam sobie, że nie tylko na wzroście mi zależy, to jednak właśnie centymetry były wyznacznikiem tego czy moje starania cokolwiek dają. Bo to właśnie chęć posiadania długich włosów skłoniła mnie do poszukiwań w internecie, bo przez wiele, wiele lat centymetry nie chciały przybywać.

Jak to wyglądało po roku?

No i jak to wygląda teraz?

Widać różnicę? Dla mnie na pewno :) Przez rok przybyło mi tylko 4cm na długości ze względu na podcięcia, jednakże różnica w wyglądzie jest ogromna. Powoli zaczynam kończyć wyrównywanie kiepskiego cieniowania, przez które włosy po bokach były mocno krótsze od reszty co wyglądało dość niekorzystnie, układały się dziwnym, prześwitującym wachlarzem na plecach jeszcze bardziej podkreślając, że nie mam tak gęstych włosów jak bym chciała.
Jednak za największe osiągnięcie całego czasu włosomaniactwa uważam swoją walkę z wypadaniem, którą wygrywam już od trzech miesięcy. Wcześniej powstrzymywałam wypadanie tylko na krótko, po odstawieniu danej wcierki problem wracał. A teraz trzy miesiące bez większego problemu, ogromny szok, bo nie wierzyłam, że tak się da.

Czy było ciężko?
I tak i nie. Jeśli coś mi się podoba, interesuje i sprawia mi przyjemność to nie mam z tym większego problemu. Zawsze znalazłam czas by naolejować włosy przed myciem, tak samo jak nie zdarzyło się bym zapomniała wetrzeć wcierki (nie mówię, że wcierałam zawsze i nie było wyjątków, bo zdarzało się, że tego nie zrobiłam, jednakże był to mój wybór wynikający z braku czasu czy zmęczenia). Za każdym razem z ochotą nakładałam maski ciekawa efektu.
Jednak czasem patrząc w lustro myślałam, że to nie ma sensu, przecież tyle czasu im poświęcam a one bez powodu mają dzień "największa sahara stulecia". W takich okresach czasu było ciężko, a patrzenie na swoje stare zdjęcia i porównywanie do obecnych nie pomagało. W takich momentach pomagałyście właśnie wy! Te z was które nie boją się pisać o swoich problemach, pokazywać zdjęcia włosów kiedy mają te gorsze dni. Pomagała świadomość, że nie jestem sama, że są ludzie którzy nie skrzyczą mnie "o matko zetnij to natychmiast" gdy wstawię tego typu zdjęcie, a zrozumieją, że każdy jest inny, każdy ma swoje problemy i swoje cele. I ja całym sercem wspieram was w waszych celach i bardzo, bardzo dziękuję tym, które wspierają mnie w moich :)

Jeszcze daleka droga przede mną, długie poszukiwania włosowych ideałów i tej chwiejącej się równowagi między olejami, humektantami, proteinami i silikonami. Ale te dwa lata dużo mnie nauczyły i ciesze się, że wytrwałam aż tyle :)

A ile trwa wasze włosomaniactwo ?

niedziela, 5 października 2014

Niedziela dla włosów

 Ostatnio moje włosy postanowiły bunt i szybciej się przetłuszczają, dlatego moja niedziela musiała zostać przesunięta na sobotę.
Włosy standardowo naolejowałam już w piątek wieczorem używając do tego celu oleju sezamowego. Po całej nocy rano umyłam włosy Equilibrą wzmacniającą, której z przyzwyczajenia po szamponie Love2Mix nalałam odrobinę zbyt dużo. Zapomniałam jak ten szampon potrafi się pienić!
 
Głodna nowości sięgnęłam po odżywkę upolowaną w wakacje. Miałam ogromną nadzieje, że będzie równie dobra, o ile nie lepsza od kultowego Garniera z olejkiem avokado i masłem karite. Tak więc na samej długości wylądował Garnier z masłem kakaowym i olejem kokosowym, który spłukałam po 20 minutach. I chyba się nie polubiliśmy.
Włosy były strasznie ...hm...jak nazwać odwrotność śliskości? Szorstkie? Były tępe w obsłudze, ciężko się je rozczesywało. Blask też mi gdzieś wciągnęło :( Ale się nie poddam! Następne próby przeprowadzę z dłuższym i krótszym czasem trzymania. To chyba pierwszy kosmetyk który już od pierwszego użycia tak bardzo nie podpasował moim włosom.
 Niestety ta niedziela dla włosów nie wyszła za dobrze :<
A jak wasze niedziele? :)

środa, 1 października 2014

Podsumowanie września

W tym miesiącu dużo się działo. Jestem niezmiernie zadowolona ze skrócenia włosów o 4cm. Zyskały niesamowicie na wyglądzie i są o wiele łatwiejsze w obsłudze, nie plączą się kompletnie i przestały być obrażone na wszystkie maski i odżywki. Od razu wydaje się być ich więcej i o dziwo po nawet najmocniej nawilżających i wygładzających maskach one wydają się mieć o wiele więcej objętości niż przed cięciem! Mam też wrażenie, że tym ciachnięciem pozbyłam się resztek końców pamiętających męczenie farbą - czyli moje stare ombre. Albo wycięłam wszystko, albo zbliżyłam się do granicy, a uczucie to jest spotęgowane faktem, że jeszcze po żadnym wcześniejszym cięciu nie widziałam aż tak dużej różnicy w zachowaniu włosów.
Niestety ten zachwyt umarł wraz z dziwnym oblepieniem włosów - niby wyglądały znośnie, a zaczęły się szybciej przetłuszczać, strączkować, przestały dobrze reagować na sprawdzone kosmetyki. Pomogło oczyszczanie, niestety przeprowadzone na dwa razy. Raz wyszorowałam dokładnie włosy przy skalpie, ale to nie pomogło. Dopiero gdy potraktowałam SLSem długość bez żadnej wcześniejszej ochrony (maska czy olej) zauważyłam różnicę - i miała to być ostatnia niedziela dla włosów, która mi uciekła bo gdy tylko dosuszyłam włosy na szybko suszarką musiałam biec na pociąg i nie miałam jak zrobić zdjęć czy dodać wpisu, za co bardzo przepraszam. Nie wiem co było powodem tego stanu, ale mam dwa podejrzenia. Albo zbyt duża ilość silikonu w ochronnym serum, którym zdarza mi się przeciągnąć nie tylko po końcówkach ale i pod długości, albo olej sezamowy, jednak zdecydowanie jest to sprawa której muszę przyjrzeć się bliżej.
Wypadanie o dziwo jest w normie, to już chyba 3 miesiąc który udaje mi się utrzymać taki stan. Myślę czy by nie zrobić jakiegoś podsumowania mojej walki o ilość włosów, chociaż nie wiem czy jestem jeszcze na to gotowa, wszak nie mam pewności czy faktycznie udało mi się znaleźć dobrą metodę na wypadanie.
Przyrost: 1cm

W tym miesiącu stosowałam:
 
    - Love2Mix Papryczka Chili i Pomarańcza (papa :( )
    - Barwa lniana
    - Equilibra wzmacniająca (nigdy nie widziałam tak ogromnej ilości piany, która jednocześnie jest tak gęsta! A wszystko przez pomysł zrobienia peelingu z tym szamponem - cukier+equilibra to kiepskie połączenie, bo piana staje się aż trudna do przebicia przez palce :D)
    - Nivea Intense Repair
    - Garnier z olejkiem avokado i masłem karite (papa :( )
    - Alverde Amaranth
    - Mrs. Potter's lotos i kolagen
    - Alterra granat i aloes
    - Bioetika I
    - L'biotica Biovax Naturalne Oleje
    - Scandic Line Organic Banana Mask (skończona :( papa)
 
    - ryżowy
    - sezamowy
    - migdałowy
    - gliceryna
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
    - kolagen i elastyna
    - ocet jabłkowy (płukanka do włosów)
    - cukier (do peelingów skalpu)
    - spirulina
    - drożdże (nakładane na skalp)
    - jogurt naturalny/mleko (dodawane do drożdży)

sobota, 27 września 2014

Maska Omia z siemieniem lnianym

Maska ta trafiła do mnie zupełnie przez przypadek. Po wielu zachwalających opiniach o maskach Omia zdecydowałam się kupić którąś wersje z olejami. Otwierając paczkę przeżyłam szok - dotarła do mnie wersja z siemieniem. Okazało się, że robiąc zamówienie kliknęłam nie tą maskę co trzeba i nie wiedziałam o tym do czasu gdy nie było już za późno.
Osobiście takie opakowania - słoiczki bardzo mi się podobają, zdecydowanie wole takie niż np. tubki. Zakrętka jest nieco śliska, dlatego musiałam odkręcać ją jeszcze zanim zaczynałam myć głowę. W środku znajdujemy dodatkowe ochronne wieczko, które moim zdaniem jest zupełnie bez sensu w tym wypadku. Lata luźno i zdecydowanie nie ma szans by uchroniło to produkt przed uciekaniem.
 Aqua, Myristyl Alcohol, Behenamidopropyl Dimethylamine(wygładza, zapobiega elektryzowaniu się włosów, ma również działanie emulgujące), Cetearyl Alcohol(emolient - zapobiega odparowywaniu wody), Aloe Barbadensis Leaf Juice(sok z aloesu), Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil(olej z nasion siemienia lnianego), Glycerin(humektant, nawilża i ułatwia transport innych substancji), Propanediol(pełni rolę promotora przenikania, nawilża, wspomaga konswerację produktu), Calendula Officinalis Flower Extract(ekstrakt z nagietka lekarskiego), PCA, Oleyl Alcohol(emulgator, emolient - zapobiega odparowywaniu wody), Butyrospermum Parkii Butter(emolient - tworzy na włosie film ochronny zapobiegający odparowywaniu wody), Phenoxyethanol(konserwant), Sodium Benzoate(konserwant), Citric Acid(kwas cytrynowy-zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność), Tetrasodium Glutamate Diacetate, Parfum

Omia ma bardzo przyjemną, kremową i lekką konsystencję, która pozwala na bezproblemowe rozprowadzenie maski na włosach. Z wydajnością jest różnie, jednak zdecydowanie nie należy do tych co znika wyjątkowo szybko, oceniłabym wiec ją jako przeciętną.

Moje włosy na siemię lniane reagują usztywnieniem i przesuszeniem, dlatego początkowo bardzo bałam się co z tego będzie, jednakże maska bardzo mnie zaskoczyła. Włosy były po niej śliskie, nawilżone i zadowolone. Czasem nie dociążała należycie, jednakże zdarzało się to bardzo rzadko, jednak z tego względu nie nazwała bym jej super nawilżającą. Ułatwiała rozczesywanie włosów.