piątek, 22 maja 2015

Placenta Mil Mil


Na opakowaniu napisane jest jedynie, że ilość ekstraktu z placenty wynosi 2:1 - 5%. Natomiast na naklejce z polskim tłumaczeniem napisane jest, że ta wartość wynosi 3%...czuje się nieco skołowana i w sumie nie wiem jak jest naprawdę.
W pudełku otrzymujemy 12 ampułek, po 6ml każda. Producent zaleca nakładać preparat co dwa dni, czyli cała kuracja trwać będzie 23 dni. 6ml wystarcza by bardzo dokładnie pokryć całą skórę głowy, czasem nawet robiłam to na dwa razy - czekałam parę minut aż pierwsza porcja się wchłonie i nakładałam resztkę która mi jeszcze została. Spotkałam się z tym, że niektóre dziewczyny dzielą taką ampułkę na dwie aplikacje. Ja tak nie robiłam ze względu na to, że placenta traci swoje właściwości 20minut po otwarciu, czyli byłoby to kompletnie bez sensu.
Placenta to jeden z tych produktów, które są niezwykle sławne i zachwalane w blogosferze, dlatego postawiłam jej bardzo wysoką poprzeczkę. Ampułki są bardzo duże jak na jeden raz, jednak wcierałam je sumiennie i dokładnie nie odpuszczając ani jednej aplikacji. W żaden sposób nie wpłynęła na przetłuszczanie się włosów czy odbicie ich u nasady. W sumie spodziewałam się dużo, a jedyne zaobserwowane jej działanie to ogromna masa baby hair. Jednak przy ciągłej walce o dodatkową objętość w kucyku, jest to dalej całkiem spory sukces :) Dodatkowego przyrostu niestety brak.

piątek, 8 maja 2015

Podsumowanie kwietnia

Kwiecień minął bardzo szybko i dość nietypowo. Zaczęło się od posta Henri - tej Henri która od zawsze uparcie trwała w religii mniejszych podcięć i powolnego dążenia do zdrowych końcówek by jednocześnie nie tracić długości - w którym wszem i wobec ogłosiła, że ścięła 12cm włosów(a później i tak poprawiła ścinając jeszcze więcej!). Długo zbierałam szczękę z podłogi, a jeszcze dłużej zajęło mi przemyślenie całej sprawy. Może faktycznie gdzieś w tej zasadzie pół na pół był błąd, sama długość co prawda cieszyła mnie niezmiernie, jednakże nie czerpałam z niej takiej radości jaką powinnam, bo za każdym razem w głowie pojawiała się myśl, że końcówki są bardzo rzadkie i w sumie tej długości ani nie widać ani nie czuć. Uświadomiłam sobie, że nad większym cięciem zastanawiam się już od pół roku albo i dłużej, jednakże dopiero teraz pojawił się bodziec na tyle silny by zmotywować mnie do działania i podjęcia decyzji, której byłam pewna - ciachamy! I tak jednego dnia cofnęłam się o 2 lata zapuszczania - 10,5cm marnych, cienkich włosów odeszło do krainy szczęśliwych wspomnień.
Ciężko mi się do tego przyznać, jednakże nie żałuję ani trochę :) Pierwszy raz w życiu mogę powiedzieć, że mam zdrowe włosy! Żadnych prześwitujących, szybko łamiących się i wiecznie rozdwojonych końcówek. Jeśli nakładam na nie jakąkolwiek maskę czy odżywkę reagują tak samo na całej długości, bez wyraźnej różnicy na kiedyś wiecznie nie dociążonych końcówkach. Mniej się plączą, no i przede wszystkim ogromną radość sprawia mi to dziwne wrażenie, że są gęstsze. Warkocz jest taki gruby! Jedynym minusem jest śliskość moich włosów, która przy takiej długości niestety staje się mocno upierdliwa - okazało się, że nie mogę ich teraz jakkolwiek związać. No i są za krótkie by używać moich cudownych Flexi8 :C
Przyrost: 1cm - brak dodatkowego przyrostu pomimo Placenty :<

W tym miesiącu stosowałam:
    - Łaźnia Agafii mydło cedrowe
    - Love2Mix organiczny szampon-krem
    - Eva natura pokrzywowa
    - Mrs. Potter's lotos i kolagen
    - Nivea Long Repair
    - Balea kokos i gardenia tahitańska
    - Isana Professional kuracja z olejem arganowym i ze słodkich migdałów (udało mi się ją dorwać i chyba się zaprzyjaźniłyśmy)
    - Alverde Aloes i Hibiskus
    - Seri miodowa
    - L'biotica Biovax keratyna + jedwab
    - sezamowy
 
    - mgiełka Gliss Kur Ultimate Oil Elixir (była wybawieniem przez parę dni po zakupie - do ścięcia włosów. Teraz muszę z nią uważać)
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
    - gliceryna
    - Placenta Mil Mil (wcierka)
    - cukier (do peelingu skalpu)

Trochę zdjęć, chociaż niestety chyba żadne nie oddaje tego jak teraz włosy dobrze wyglądają.
I zdjęcia które najlepiej pokazują różnicę :) (wybaczcie pranie w tle i łazienkową scenerię, ale to jedyne lustro w którym da radę zrobić sensowne zdjęcie)