wtorek, 29 lipca 2014

Zakupy tego miesiąca i powrót z wyjazdu


Tak samo jak i rok temu, tak i w tym byłam na rodzinnym wyjeździe, który jest doskonałą okazją do pobycia wspólnie ze sobą dłużej niż typowe 15 minut przy stole podczas śniadania czy obiadu. Jest to również okazja do odwiedzenia DMu skąd przywiozłam skromnie tylko parę rzeczy(a jak!)
Wycieczka trwała 11 dni i była bardzo intensywna. Praga jest miastem zdecydowanie najbardziej klimatycznym, tak samo jak i rok temu spędziliśmy niemal cały dzień w okolicach rynku na którym na wieczór rozpoczyna się istny pokaz talentów! Niesamowite.
Wiedeń odwiedziliśmy tylko z ciekawości, miasto jest niestety strasznie drogie, jednak niezbyt urokliwe niestety.
Kraków i Budapeszt to miasta niezwykle piękne. Jeśli ktokolwiek z was będzie w Budapeszcie z całego serca polecam odwiedzić tropicarium. Tunel i basen w którym można pogłaskać płaszczki były nieziemskie!

Drugą sprawą którą chciałam podsumować są moje posesyjne zakupy włosowe. Dłuugi czas nie kupowałam sobie prawie żadnych kosmetyków, oprócz maski i szamponu które byłam zmuszona zakupić gdy zaskoczyły mnie braki w zapasach. Nastawiłam się na kupowanie masek, a wyszło, że większość to odżywki - standard :D
 Zapasy porobiły się całkiem porządne, dlatego ban zakupowy został na nowo aktywowany. Ale co już jest moje tego mi nikt nie odbierze, ha!

czwartek, 17 lipca 2014

Maska Alverde z awokado i winogronem

Maska ta zalicza się do tej niewielkiej grupy kosmetyków o której długo nie mogłam wyrobić sobie zdania, dlatego tak ciężko było mi napisać o niej recenzję. No ale trzeba ją jakoś podsumować :)
 Opakowanie jest bardzo poręczne i wygodne, ale tylko jeśli chodzi o otwieranie. Wyciskanie produktu z tubki przy mokrych dłoniach było koszmarem, zwłaszcza przy końcówce produktu.
Skład
Aqua, Glycine Soja Oil(olej sojowy), Cetearyl Alcohol(emolient - zapobiega odparowywaniu wody), Alcohol(konserwant, potencjalnie wysuszający), Glycerin(humektant, nawilża i ułatwia transport innych substancji), Stearamidopropyl Dimethylamine(antystatyk, zapobiega elektryzowaniu się włosów, odżywia), Persea Gratissima Oil(olej z awokado), Sodium Lactate(nawilża, zmiękcza), Rhus Verniciflua Cera, Myristyl Myristate(emolient, natłuszcza, tworzy ochronną warstwę i zapobiega odparowywaniu wody), Vitis Vinifera Extract(ekstrakt z winogron), Simmondsia Chinensis Oil(olej jojoba), Lauroyl Sarcosine, Panthenyl Ethyl Ether(internety mówią, że to prowitamina B5 czyli to samo co panthenol zaraz obok, dziwne), Panthenol(nawilża), Hydroxyethylcellulose(zagęstnik), Hydrogenated Lecithin(uwodorniona lecytyna otrzymywana z oleju sojowego, natłuszcza), Hydrolyzed Corn Protein(hydrolizowane proteiny kukurydzy), Hydrolyzed Wheat Protein(hydrolizowane proteiny pszenicy), Hydrolyzed Soy Protein(hydrolizowane proteiny soi), Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate(konserwant), Tocopherol(witamina E,zapewnia trwałość kosmetyku), Helianthus Annuus Seed Oil(olej z nasion słonecznika), Biotin, Ascorbyl Palmitate(zapewnia trwałość kosmetyku), Parfum, Linalool(środek zapachowy - imituje zapach konwalii), Limonene(środek zapachowy - imituje zapach skórki cytryny), Geraniol(środek zapachowy - imituje zapach pelargonii).

Konsystencja i wydajność
Był to pierwszy produkt Alverde który miałam okazję stosować, jednak jak się okazało później i przy odżywce, ta firma produkuje kosmetyki o bardzo specyficznej konsystencji. Gęsta (na zdjęciu widać, że "ogonek" nałożonego fragmentu stoi i nie ma zamiaru w żaden sposób spływać czy uciekać :D), bardzo tępa. Ciężko nakładała się na włosy, zero poślizgu. Przekładało się to niestety na wydajność, która okazała się dość niska.

Dostępność
Niemiecka sieć drogerii DM. Oprócz tego pozostaje tylko internet.

Działanie
Maska ze względu na swoją toporność przy nakładaniu od razu wzbudziła u mnie niechęć, która niestety nie minęła aż do samego końca. Stosowana solo nie sprawdziła się chyba ani razu. Przy spłukiwaniu włosy wydawały się być niesamowicie odżywione i mięsiste, natomiast po wyschnięciu stawały się szorstkie i spuszone :( Jako część złożonej pielęgnacji, czyli jako jeden produkt z paru nakładanych sprawowała się naprawdę dobrze, dlatego strzelam, że taka kombinacja składu zwyczajnie nie trafiła w gusta moich włosów by być stosowana samodzielnie.

wtorek, 1 lipca 2014

Podsumowanie czerwca

    Znów za pomocą gencjany pofarbowałam włosy na fioletowo. Miało być fajnie by odreagować ostatni egzamin. Jednak po wyschnięciu miałam ochotę wcisnąć klawisz cofania. Fiolet co prawda był do pierwszego mycia, ale już widzę, że włosy strasznie się przyciemniły. Ostatnim razem jak to robiłam, pozbyłam się tak swojego ombre. Tym razem wypłukałam sobie wszystkie ciepłe tony z calusieńkiej długości. Ciepłe, rudawe tony na które wiecznie narzekałam. I za którymi zatęskniłam niemal natychmiast po zobaczeniu tego co wyszło. Chyba jednak je polubiłam i nie wiem co teraz zrobić. Bo teoretycznie w tym ciemnym kolorze końcówki wyglądają mniej biednie. Ale z drugiej taki super chłodny kolor średnio pasuje do mojej cery(albo ja mam takie wrażenie). Zostawiać i czekać? Czy może po wypłukaniu fioletu próbować rudą szamponetką przywrócić ciepły blask? Jestem w kropce. Ale pierwszy raz moje końcówki są podobnego koloru jak włosy przy głowie i czuje się dziwnie równa :D Cały "gradient" zniknął z włosów i zastanawiam się czy może to jest mój naturalny, bo taki odcień miałam chyba wcześniej do ramion. Zagadka życia ;)
    Ugięłam się i obcięłam włosy o miesiąc wcześniej niż początkowo zaplanowałam, jednak nie narzekam, znając mnie gdybym czekała z obcięciem do osiągnięcia talii nie dałabym rady przyciąć czegokolwiek.Wypadanie powstrzymane, chociaż jestem ciekawa czy nie wróci gdy zrobię sobie tygodniową przerwę. Niestety na festiwalu na który jadę nie będzie możliwości wcierania czegokolwiek.
    Przyrost: 2cm *werble* (czysto teoretycznie, bo w połowie miesiąca przycinałam, czyli cm w praktyce nie przybyło. Ale ciii) Pierwszy raz aż tak duży! Ukłon dla kozieradki i oleju Nami!

W tym miesiącu stosowałam:
Szampony:
    - Barwa lniana
    - Equilibra
    - Planeta Organica Turecki szampon Hammam
    - Johnson's Baby Lawendowy (użyty raz do próby peelingu skalpu)
    - Love2Mix Papryczka Chili i Pomarańcza (nowy nabytek <3)
Odżywki/balsamy:
    - Nivea Intense Repair
    - Garnier z olejkiem avokado i masłem karite
    - Planeta Organica Marokański
    - Alverde Amaranth (poprzednia próba wypadła fatalnie, tym razem było o wiele lepiej)
Maski:
    - Bioetika IV
    - Scandic Line Organic Banana Mask
    - L'biotica Biovax Naturalne Oleje (jedna z dwóch małych saszetek które miałam. To po części dzięki niej udało mi się opanować włosy w tym miesiącu, bo były strasznie niepokorne! Fantastyczna maska)
    - Alterra granat i aloes (maski mi się kończą więc zakupiłam tą legendę, jednakże niestety nie powiem by nam się dobrze układało :( )
Oleje:
    - Amla
    - ryżowy
    - łopianowy Nami
    - z pachnotki (cudowny jeśli chodzi o skórę twarzy. Wylądował na włosach ze względu na kończącą się datę ważności i bardzo mi przypasował)
Inne:
    - kakao (tylko jedna próba, wiec nic nie mogę na razie powiedzieć)
    - mleczan sodu
    - siemię lniane (nie wiem co mnie podkusiło by znów robić z tego maskę)
    - cukier (do peelingu)
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
    - hydrolizowane białka jedwabiu
    - hydrolizowane proteiny mleka
    - gliceryna
Tak wyglądały fioletowe kudełki jeszcze przed pierwszym myciem. Wybaczcie to czerwone kółeczko ale minę miałam wyjątkowo fatalną. No i ostrości nijak nie chciało załapać.