Nie wierzę, że czaiłam się z tą decyzją dobry rok - ale u mnie chyba każdy pomysł musi dojrzeć i zostać pchnięty do realizacji przez kogoś innego. Dopiero za sprawą poruszenia na blogosferze zaczęłam się zastanawiać czy mam coś odpowiedniego na czym można by spróbować tą metodę.
Zasada ogólnie jest bardzo prosta.
Czym są humektanty opisałam TUTAJ. Mają za zadanie nawilżyć.
Na humektant nakładany jest olej czyli emolient- KLIK, jego rolą jest zatrzymanie tego nawilżenia.
Ja sama spryskuje wodą włosy od ucha w dół, nakładam humektant - u mnie tą rolę pełni gliceryna roślinna lub ostatnio mleczan sodu, który okazał się idealny, a spróbowałam go tylko dlatego, że kończy mu się data ważności :D Jak to mówią, potrzeba matką wynalazku. Następnie pozwalam włosom lekko podeschnąć, by nie tracić czasu myje w tym czasie twarz i się kąpię (i piszę to tylko dla osób które twierdzą, że przez takie kombinowanie trzeba poświecić na wszystko dużo więcej czasu - otóż wcale nie :) ). Nakładam olej, związuje je w warkocz i idę spać. Proste? Proste!
A efekty?
Zdecydowanie widać o wiele większa różnicę niż po samym olejowaniu! Włosy wydają się być bardziej nawilżone, końcówki z którymi u mnie dalej kiepsko, są bardziej zadowolone od czasu gdy zaczęłam stosować te metodę, stały się o wiele bardziej elastyczne i odporne na fryzury typu koki. Już przy samym myciu czuć większa miękkość.
Podczas zmywania tej mieszanki humektant+olej mniej boje się o niedokładne domycie (a właściwie już wcale, chociaż to kolejna metoda do której dłuugo nie mogłam się przekonać), ani trochę nie szoruje długości na którą nałożony jest ten olej, myje sam skalp a piana załatwia resztę. Szok ale działa.
Niezdecydowanym polecam chociaż spróbować :)
A ja szczerze mówiąc po raz pierwszy słyszę o tej metodzie :D
OdpowiedzUsuńRozumiem, że dowolny humektant wchodzi w grę? Może być zarówno glicerynka, jak i aloes (i co tam jeszcze do humektantów się zalicza)? ;)
Użyć można każdego humektantu, tylko nie każdy musi odpowiadać Twoim włosom. Więc najlepiej taki, który już wcześniej się sprawdzał, na przykład przy dodawaniu do masek. A jest jeszcze siemię lniane, mleczko pszczele. :)
UsuńTak, tak, dokładnie :) Ja sama zapomniałam kompletnie o siemieniu bo u mnie się nie sprawdza, ale również powinno być dla innych całkiem dobrym rozwiązaniem
UsuńA przy stosowaniu aloesu nie jestem pewna czy nie trzeba uważać i regulować jego ph - aleeee moge się mylić, bo opieranie sie na wiedzy "gdzies kiedyś przeczytałam" jest raczej kiepskim argumentem :D
Ja używałam tej metody całkiem niedawno. Stosowałam sok aloesowy pod olej. Bardzo się sprawdziła ta metoda na moich włoskach :) Tak że polecam! :)
OdpowiedzUsuńja mam tylko zatężony aloes, musiałabym go rozwodnić by spróbować. Ale kusisz nowymi opcjami :D
UsuńU mnie sok aloesowy pod olej to porażka, ale mgiełka z siemienia jest ekstra. A gliceryna to już w ogóle:) <3
OdpowiedzUsuńJa siemienia się boję trochę, powoduje u mnie straszne przesuszenie. Chociaż tak było kiedyś, może teraz włosy zareagowałyby inaczej, hmm
UsuńJa ostatnioo odpuściłam sobie ekperymenty bo musiałam zużywać Kallosa i nakładałam ją ciągle pod olej,ale teraz z chęcią spróbuje soku z aloesu i glicerynę pod olej :)
OdpowiedzUsuńGdy już spróbujesz, koniecznie daj znać czy się sprawdziło :)
UsuńW sumie pomysł wydaje się być logiczny, dlatego warto spróbować :D
OdpowiedzUsuńPewnie, wszystkiego zawsze warto próbować:))
UsuńOd jakiegoś czasu noszę się z zamiarem wypróbowania tej metody. Na pierwszy ogień pójdzie chyba aloes :)
OdpowiedzUsuńjak czesto mozna stosowac glieryne na to olej ???czy czeste stosowanie tej metody nie zaszkodzi czy stosowanie lepiej ograniczyc ?
OdpowiedzUsuńnie wydaje mi się by istniało jakieś ograniczenie, ale nie popieram tego stwierdzenia żadną większą wiedzą.
UsuńJa stosowałam tą metodę (jednak nie gliceryne dokładnie) przez pare tygodni bez przerwy i włosy nie wydawały się być niezadowolone :)