niedziela, 7 lipca 2013

Senes

Przyznaje się szczerze... przepadłam. Jestem w posiadaniu niewielu kosmetyków i nie jest mi trudno opierać się chęci kupowania stada nowych. Jednak tym razem po przeczytaniu notki Czarownicującej niemal natychmiast chciałam biec na miasto by przeszukać apteki w poszukiwaniu... no właśnie... czego?

Senes został dumnie ogłoszony tańszym i tylko niewiele gorszym zastępcą henny bezbarwnej Cassi. Henny do której ciągnęło mnie niewiarygodnie długo i dlatego musiałam, po prostu musiałam spróbować!

Co to jest senes?
Senes to liście kilku gatunków krzewów które mają zastosowanie jako lek przeczyszczający.

Gdzie dostaniemy?
W aptece. Jak w aptece nie mają to można zamówić na doz.pl. Najlepsze byłyby zwykłe liście, ja niestety u siebie zdobyłam tylko w saszetkach (jak do herbaty).

Jak przygotować?
Ja tworzyłam wersję która miała odżywić moje włosy, nie chciałam żadnych zmian koloru dlatego nie odstawiałam go by wypuścił barwnik. O ile w ogóle senes tak by zadziałał, nie wiem, niestety nie próbowałam.
Po rozpakowaniu wszystkich saszetek wrzuciłam pokruszone liście do młynka od cukru pudru (nie posiadam w domu młynka do kawy, a jak wiadomo potrzeba matką wynalazków...;) ) i zmieliłam je dokładnie uzyskując zielony proszek. Przy okazji przygotowałam glutka lnianego.
Następnie umyłam włosy. Czekając aż nadmiar wody spłynie z włosów przygotowałam wszystko: do naszego zielonego proszku dolałam trochę ciepłej wody tak, by powstała gęsta papka. Do tego dodałam tylko trochę (na oko z dwie łyżki stołowe) żelu lnianego.
Po nałożeniu zawinęłam włosy w turban i przesiedziałam tak ok. 70 minut.
Po zmyciu włosy od połowy potraktowałam odżywką na pare minut po czym ją spłukałam.

Efekty?
Włosy wygładzone, zdecydowanie bardziej miękkie. Sprawiają wrażenie jakby były lekko grubsze, niemal jakby było ich więcej. Pokazywanie zdjęć mija się z celem, nie widać na nich żadnej różnicy którą ja osobiście faktycznie czuję (efekt placebo również możliwy :D). Nie jest to efekt wow, jest raczej lekki i subtelny. Po jednym myciu efekt dalej się utrzymuje.

Osobom ciekawskim i odważnym szczerze polecam !

3 komentarze:

  1. ;( ;( ;(

    I co ja mam teraz zrobić?
    Wiedziałam, że trzeba było nie czytać do końca. Wiedziałam. Początek to ja. Na razie nie mam potrzeby kupowania czegokolwiek. Za to czekam aż zużyję to, co mam do włosów. Wiedziałam, że jeśli skończę czytać zaraz ruszy w głowie maszynka "ale to jest tanie. Zamówię, zanim zniknie z doz.pl. Miałam nic nie kupować, ale tylko ta jedna rzecz, to tylko 2-3 użycia na razie. Wiele nie wydłuży czasu czekania na moment, aż wszystko skończę..."

    Wszelkie hennowo cassiowe rzeczy mnie przyciągają, bo cassia działa średnio a blask o odżywienie po hennie niestety wiąże się ze zmianą koloru :(

    Idę się zamknąć na dwa tygodnie w jakiejś pustelni. I zostawię portfel w domu.

    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja stwierdziłam że nie ma co sie opierać i postawiłam sobie ultimatum: jeśli znajdę senes w jakiejś aptece w moim mieście to kupię. Jeśli nie to porzucam pomysł i nie ściągam nigdzie przez internet.
      Jedna paczka wystarczyła mi na jeden raz, te torebeczki miały mało liści w sobie niestety.

      Usuń