sobota, 27 września 2014

Maska Omia z siemieniem lnianym

Maska ta trafiła do mnie zupełnie przez przypadek. Po wielu zachwalających opiniach o maskach Omia zdecydowałam się kupić którąś wersje z olejami. Otwierając paczkę przeżyłam szok - dotarła do mnie wersja z siemieniem. Okazało się, że robiąc zamówienie kliknęłam nie tą maskę co trzeba i nie wiedziałam o tym do czasu gdy nie było już za późno.
Osobiście takie opakowania - słoiczki bardzo mi się podobają, zdecydowanie wole takie niż np. tubki. Zakrętka jest nieco śliska, dlatego musiałam odkręcać ją jeszcze zanim zaczynałam myć głowę. W środku znajdujemy dodatkowe ochronne wieczko, które moim zdaniem jest zupełnie bez sensu w tym wypadku. Lata luźno i zdecydowanie nie ma szans by uchroniło to produkt przed uciekaniem.
 Aqua, Myristyl Alcohol, Behenamidopropyl Dimethylamine(wygładza, zapobiega elektryzowaniu się włosów, ma również działanie emulgujące), Cetearyl Alcohol(emolient - zapobiega odparowywaniu wody), Aloe Barbadensis Leaf Juice(sok z aloesu), Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil(olej z nasion siemienia lnianego), Glycerin(humektant, nawilża i ułatwia transport innych substancji), Propanediol(pełni rolę promotora przenikania, nawilża, wspomaga konswerację produktu), Calendula Officinalis Flower Extract(ekstrakt z nagietka lekarskiego), PCA, Oleyl Alcohol(emulgator, emolient - zapobiega odparowywaniu wody), Butyrospermum Parkii Butter(emolient - tworzy na włosie film ochronny zapobiegający odparowywaniu wody), Phenoxyethanol(konserwant), Sodium Benzoate(konserwant), Citric Acid(kwas cytrynowy-zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność), Tetrasodium Glutamate Diacetate, Parfum

Omia ma bardzo przyjemną, kremową i lekką konsystencję, która pozwala na bezproblemowe rozprowadzenie maski na włosach. Z wydajnością jest różnie, jednak zdecydowanie nie należy do tych co znika wyjątkowo szybko, oceniłabym wiec ją jako przeciętną.

Moje włosy na siemię lniane reagują usztywnieniem i przesuszeniem, dlatego początkowo bardzo bałam się co z tego będzie, jednakże maska bardzo mnie zaskoczyła. Włosy były po niej śliskie, nawilżone i zadowolone. Czasem nie dociążała należycie, jednakże zdarzało się to bardzo rzadko, jednak z tego względu nie nazwała bym jej super nawilżającą. Ułatwiała rozczesywanie włosów.

niedziela, 21 września 2014

Niedziela dla włosów

Ostatni tydzień minął mi na zachwytach po każdym myciu, mianowicie włosy kompletnie nie chciały łapać odgnieceń, nie ważne jak bym je nie upięła. Fale po warkoczu nie pojawiały się prawie wcale, po koku były niesamowicie proste oprócz końcówek, które szybko wracały do normalnego stanu. I właśnie ze względu na tak dobry stan włosów postanowiłam wypróbować coś, co próbowałam bardzo dawno temu tylko raz z miernym skutkiem. O czym mowa? O spirulinie!
Na całą noc naolejowałam włosy olejem sezamowym, rano zaś w skalp wtarłam olej łopianowy Nami, który muszę skończyć przed końcem daty ważności. Całość zmyłam szamponem Love2Mix z papryczką chili i pomarańczą.
Do maski Bioetika I dodałam około dwie łyżeczki (dokładnie takie jak na pierwszym zdjęciu, ta miarka ma pojemność 5ml) spiruliny i wymieszałam dokładnie, po czym nałożyłam na włosy na godzinę i dokładnie spłukałam. Bałam się, że zafarbuje wannę, jednak na szczęście nic takiego się nie stało :)
Włosy były nieziemsko zadowolone i wygładzone. Puch na wysokości ramion był niemalże niezauważalny, nawet moja śmieszna fala była prawie niewidoczna. Efekt był cudowny od razu po wyschnięciu włosów(i właściwie bardzo rzadko tak bywa!), w przeciwieństwie do zeszłego tygodnia baby hair nie uciekały na cztery strony świata. Jestem niezmiernie zdziwiona, zwłaszcza, że spirulina zawiera sporo protein, które zazwyczaj po umyciu powodują u mnie puch, który nie uspokaja się do wygładzenia go warkoczem.
Pomimo początkowego wygładzenia włosy okazały się znów podatne na odgniecenia, więc zawinęłam je na parę godzin w koczka ślimaczka
Spirulina zdecydowanie wraca do łask! :)

poniedziałek, 15 września 2014

Niedziela dla włosów

Z racji tego iż myjąc włosy chciałam mieć je już podcięte, za nożyczki złapałam poprzedniego wieczoru. Jak przepowiadałam siostra pomimo wyraźnego polecenia zbuntowała się i nie chciała ciąć tyle ile zażądałam, musiałam ją prosić drugi raz o docięcie kolejnych centymetrów, bo czułam, że to było za mało. Łącznie poszło 4 cm i nie żałuję ani trochę :)
Ale wracając do niedzieli, włosy naolejowałam na całą noc olejem sezamowym, był to nasz wspólny pierwszy raz więc byłam niezmiernie ciekawa co z tego wyjdzie. Rano na godzinę nałożyłam na skalp olej łopianowy Nami, który zmyłam szamponem Love2Mix z papryczką chili i pomarańczą.
Następnie na długość nałożyłam maskę Bioetika I do której dodałam 3 krople aloesu i 4 krople kolagenu i elastyny, po czym zmyłam wszystko po godzinie. Już przy spłukiwaniu czułam śliskość, która była dobrą zapowiedzią, jednakże z radością postanowiłam poczekać aż do momentu naturalnego wyschnięcia włosów, po którym ukazało mi się to:
Włosy były niesamowicie miękkie i nawilżone, jednakże wizualnie była tragedia. Przez sterczące wszędzie baby hair zdawały się być mocno napuszone, pomimo iż wcale tak nie było. Postanowiłam ratować się warkoczem. Po dwóch godzinach było zdecydowanie lepiej, blask i wygładzenie znów do mnie wróciły :) Nie wiem czemu ale dodatkowo są wyjątkowo odporne na odgniecenia.

piątek, 12 września 2014

Maska drożdżowa

Skusiłam się na maskę drożdżową przez wpis bez senności, która zachwalała magiczny przyrost 2cm na miesiąc. Cóż, nie ukrywając brzmiało to na tyle dobrze, że postanowiłam wytrwać ten potworny zapach, który ledwo trawię.

Przygotowanie maski było bardzo proste i szybkie, pół kostki drożdży zalewałam odrobiną mleka i mieszałam. Z mlekiem uważałam by maska nie wyszła za rzadka, inaczej okrutnie spływała po karku. Na samym początku zamiast mleka próbowałam dodawać jogurtu naturalnego, jednakże moje włosy się z nim nie polubiły.
Nakładałam ją po każdym myciu na min. godzinę.
A jak już jesteśmy przy nakładaniu...okropieństwo. Na początku nie wiedziałam jak mam ją nałożyć na skalp nie maczając w niej całych włosów i nie ochlapując połowy łazienki. Najlepszym sposobem okazało się robienie przedziałków i nakładanie maski bezpośrednio na skórę. Przez to czas aplikacji był dość długi (chociaż dokładnie nigdy go nie mierzyłam).
Nie miałam problemu ze zmywaniem maski, nie zdarzyło się bym jej gdzieś nie domyła.

Co zyskiwałam?
Włosy były trochą bardziej odbite u nasady niż normalnie, długość zyskiwała odrobinkę z objętości pomimo iż z maską miała kontakt tylko przy spłukiwaniu.
Za każdym razem włosy ładnie lśniły, często nawet pomimo lekkiego spuszenia.
Niestety mokre włosy były przy skalpie nie do rozczesania, były strasznie tępe i lubiły się dziwnie układać. Po każdym myciu musiałam je rozczesać palcami by mi nie wyschły takie pogięte. Na szczęście to wszystko mijało po wysuszeniu i zaczynały zachowywać się normalnie, ale wracało przy ponownym ich zmoczeniu.
Przypisuje jej też pozytywny wpływ na wypadanie, które początkowo po wcześniejszym miesiącu odpoczynku od wcierek powoli zaczynało się wzmagać. Po paru razach z maską wypadanie znów wróciło do normy :)
Dobrze działała na skórę głowy. Czasem na skalpie pojawiają mi się małe krostki, które poznikały podczas tego miesiąca.

Czego nie zyskałam?
Przyrostu ani większej niż normalnie fali baby hair, czyli tego na czym mi najbardziej zależało.

niedziela, 7 września 2014

Niedziela dla włosów

Opierałam się tej akcji twierdząc, że nie ma sensu czekać do każdej niedzieli by zrobić coś specjalnego dla włosów, jednakże okazało się, że może to być doskonałą motywacją. Tak wiec jestem i oficjalnie dołączam do niedzieli dla włosów :)

W sobotę wieczorem naolejowałam włosy olejem ryżowym i położyłam się spać. Rano nałożyłam na włosy od ucha w dół odżywkę Alverde Amaranth, jednak trzymałam ją tylko 5/10 minut. Miała za zadanie chronić włosy przed SLS przy myciu, długość bardzo rzadko potrzebuje porządnego szorowania, a skalp już o to wołał.
Następnie zmieszałam Barwę lnianą z cukrem i taką mieszanką umyłam skórę głowy pozwalając by tylko piana przy spłukiwaniu zmyła resztę. Na skalp nałożyłam maseczkę drożdżową, na długość zaś Garnier z olejkiem avokado i masłem karite.
Zmyłam wszystko po ok. 1,5h, wilgotne końcówki zabezpieczając eliksirem Gliss Kur Ultimate Kolor.
Włosy zyskały sporo na objętości, baby hair latały nieposkromione. Puch powyżej ramion to ostatnio norma, nie wiem skąd ta tendencja. Włosy bardzo gładkie i lejące, a skalp niezwykle zadowolony, tylko końcówki lekko smętne, ale za tydzień powinno się to zmienić przy cięciu.

piątek, 5 września 2014

Podsumowanie sierpnia

Sierpień był miesiącem spokojnym, bez eksperymentów i dziwnych ekscesów. Tylko w pierwszej połowie miesiąca zdołałam wypróbować nową odżywkę Mrs. Potter's i maskę Biovax, jednakże jedno użycie to zdecydowanie zbyt mało by cokolwiek o nich powiedzieć.
W drugiej połowie miesiąca wstrzymałam się od nakładania czegokolwiek niepewnego, gdyż działanie wszelakich produktów przekłamywała mi maseczka drożdżowa którą nakładałam na skalp. Dwie pierwsze próby bazowały na drożdżach+jogurcie naturalnym. Co za puch! Kolejny produkt wpisany na listę "nie rób tego nigdy więcej", zaraz obok siemienia lnianego. Drożdże powodują, że włosy przy głowie są nierozczesywalne na mokro, na szczęście ta toporność mija po ich wyschnięciu, tak samo jak ten paskudny zapach.
Zapisałam się też pierwszy raz na wspólną akcję zapuszczania włosów u Eter. Jest nad tak dużo! Oby chociaż połowa wytrwała do końca :) Swój pierwszy cel długości (talię) osiągnę za ok. 1,5cm, ale po drodze czeka mnie jeszcze jedno podcięcie. Zastanawiam się też czy nie ciachnąć z 10 cm, powoli przestaje mieć cierpliwość do przerzedzonych włosów od połowy długości. Wypadanie dało mi w kość i niestety przez to włosy wyglądają strasznie na tle jaśniejszych koszulek, połowa włosów nagle znika.
Przyrost: 1cm

W tym miesiącu stosowałam:
 
    - Love2Mix Papryczka Chili i Pomarańcza 
    - Barwa lniana
 
    - Planeta Organica Marokańska
    - Garnier z olejkiem avokado i masłem karite
    - Alverde Amaranth
    - Nivea Intense Repair
    - Mrs. Potter's lotos i kolagen
    - Bioetika I
    - L'biotica Biovax keratyna+jedwab
    - Scandic Line Organic Banana Mask
 
    - rycynowy
    - migdałowy
    - ryżowy
 
    - drożdże (nakładane na skalp)
    - jogurt naturalny/mleko (dodawane do drożdży)
    - wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
    - hydrolizowane białka jedwabiu
    - hydrolizowane proteiny mleka