Skusiłam się na maskę drożdżową przez wpis bez senności, która zachwalała magiczny przyrost 2cm na miesiąc. Cóż, nie ukrywając brzmiało to na tyle dobrze, że postanowiłam wytrwać ten potworny zapach, który ledwo trawię.
Przygotowanie maski było bardzo proste i szybkie, pół kostki drożdży zalewałam odrobiną mleka i mieszałam. Z mlekiem uważałam by maska nie wyszła za rzadka, inaczej okrutnie spływała po karku. Na samym początku zamiast mleka próbowałam dodawać jogurtu naturalnego, jednakże moje włosy się z nim nie polubiły.
Nakładałam ją po każdym myciu na min. godzinę.
A jak już jesteśmy przy nakładaniu...okropieństwo. Na początku nie wiedziałam jak mam ją nałożyć na skalp nie maczając w niej całych włosów i nie ochlapując połowy łazienki. Najlepszym sposobem okazało się robienie przedziałków i nakładanie maski bezpośrednio na skórę. Przez to czas aplikacji był dość długi (chociaż dokładnie nigdy go nie mierzyłam).
Nie miałam problemu ze zmywaniem maski, nie zdarzyło się bym jej gdzieś nie domyła.
Co zyskiwałam?
Włosy były trochą bardziej odbite u nasady niż normalnie, długość zyskiwała odrobinkę z objętości pomimo iż z maską miała kontakt tylko przy spłukiwaniu.
Za każdym razem włosy ładnie lśniły, często nawet pomimo lekkiego spuszenia.
Niestety mokre włosy były przy skalpie nie do rozczesania, były strasznie tępe i lubiły się dziwnie układać. Po każdym myciu musiałam je rozczesać palcami by mi nie wyschły takie pogięte. Na szczęście to wszystko mijało po wysuszeniu i zaczynały zachowywać się normalnie, ale wracało przy ponownym ich zmoczeniu.
Przypisuje jej też pozytywny wpływ na wypadanie, które początkowo po wcześniejszym miesiącu odpoczynku od wcierek powoli zaczynało się wzmagać. Po paru razach z maską wypadanie znów wróciło do normy :)
Dobrze działała na skórę głowy. Czasem na skalpie pojawiają mi się małe krostki, które poznikały podczas tego miesiąca.
Czego nie zyskałam?
Przyrostu ani większej niż normalnie fali baby hair, czyli tego na czym mi najbardziej zależało.
Miałam w planach tą maskę :-/
OdpowiedzUsuńMoże u Ciebie zadziała! Ale decyduj się na nią tylko kiedy masz wolny czas by bawić sie w jej nakładanie :)
UsuńJak widzę drożdże mam ochotę je wypić. Od razu! :) Om nom nom. Okej, niby nie om nom nom, niby smak nie jest fajny. Paradoksalnie, chociaż uważam, że fajny nie jest, lubię go. Bardzo dobrze wspominam swoje dwa drożdżowe miesiące. Nie mogę się doczekać następnych :)
OdpowiedzUsuńA bardziej w temacie maski, nie jedzenia i picia wszystkiego co się widzi... ;) Czasem chciałabym, żeby była chociaż jedna rzecz w każdej kategorii, działająca super dla wszystkich. Wcierka, maska, szampon. Człowiek naczyta się recenzji, myśli "skoro dla 90% osób działa, to dla mnie też zadziała", miało być tak pięknie a nie jest :(
Bleee. Jestem niezwykle nieczuła na niedobre smaki i zapachy, ale drożdży mój organizm nie trawi. Nie i koniec. Przełykałam, było wszystko ok... po czym po 2/3 godzinach nagle mnie brało na wymioty albo mnie tak brzuch bolał, że szło tylko leżeć i płakać.
UsuńA co do maski to prawda. Tak bardzo się nastawiłam na jej działanie, że jak nie wewnętrznie to chociaż zewnętrznie - bo drożdże przecie takie "ah i oh". A tu lipa :< Bardzo przydałoby się by choć jeden produkt był dobry dla 100%, to byłoby coś!
moje byly po niej rozprostowane i lekko odbite od nasady,ale niestety zapach utrzymywal sie jeszcze po myciu :(
OdpowiedzUsuńzapomniałam kompletnie napisać o tym zapachu! U mnie na szczęście po wysuszeniu znikał(ale zanim nie wyschło to śmierdziało paskudnie!), ale tylko kiedy nałożyłam na długość jakąś ładnie pachnącą odżywkę.
UsuńMam zamiar wypróbować maskę drożdżową. Jestem bardzo ciekawa czy przypadanie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać czy się sprawdziła! :)
UsuńTeż liczyłam na mega przyrost po tej masce, a po 3 tygodniach stosowania nie urosły nic a nic :(
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu :(
UsuńSzkoda, ze na przyrostz i bejbiki nie zadzialala. Kusi mnie maska drozdzowa na skalp, ale troche boje sie tego uczucia "tepych" wlosow ;) Chyba wiec jednak zostane przy piciu napoju drozdzowego, ktory swoja droga uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNo pierwsze mycie bez tej maski to był straszny szok - włosy nagle chcą mi się normalnie układać! :D Ale odbicie u nasady zniknęło buu :(
UsuńA jeśli możesz pić drożdże to pij, smacznego! To o wiele skuteczniejszy sposób.
Szkoda że nie podziałała:( choć szczerze to u mnie też już niezbyt włosy chcą po niej rosnąć i muszę szukać czegoś nowego co je ruszy
OdpowiedzUsuńNawet u Ciebie przestała tak spektakularnie działać? Taka bieda :<
UsuńJa do drożdży dodaję Emulsję Gloria i olejek łopianowy GP. Na razie zauważyłam, że włosy przy nasadzie są mega miękkie, ale czy coś urosło to trudno stwierdzić, bo za krótko stosuję :)
OdpowiedzUsuńhmm też dobry sposób mieszać to z jakąś neutralną dla skalpu maską :)
Usuń