Kwiecień minął bardzo szybko i dość nietypowo. Zaczęło się od
posta Henri - tej Henri która od zawsze uparcie trwała w religii mniejszych podcięć i powolnego dążenia do zdrowych końcówek by jednocześnie nie tracić długości - w którym wszem i wobec ogłosiła, że ścięła 12cm włosów(a później i tak poprawiła ścinając jeszcze więcej!). Długo zbierałam szczękę z podłogi, a jeszcze dłużej zajęło mi przemyślenie całej sprawy. Może faktycznie gdzieś w tej zasadzie pół na pół był błąd, sama długość co prawda cieszyła mnie niezmiernie, jednakże nie czerpałam z niej takiej radości jaką powinnam, bo za każdym razem w głowie pojawiała się myśl, że końcówki są bardzo rzadkie i w sumie tej długości ani nie widać ani nie czuć. Uświadomiłam sobie, że nad większym cięciem zastanawiam się już od pół roku albo i dłużej, jednakże dopiero teraz pojawił się bodziec na tyle silny by zmotywować mnie do działania i podjęcia decyzji, której byłam pewna - ciachamy! I tak jednego dnia cofnęłam się o 2 lata zapuszczania -
10,5cm marnych, cienkich włosów odeszło do krainy szczęśliwych wspomnień.
Ciężko mi się do tego przyznać, jednakże nie żałuję ani trochę :) Pierwszy raz w życiu mogę powiedzieć, że mam
zdrowe włosy! Żadnych prześwitujących, szybko łamiących się i wiecznie rozdwojonych końcówek. Jeśli nakładam na nie jakąkolwiek maskę czy odżywkę reagują tak samo na całej długości, bez wyraźnej różnicy na kiedyś wiecznie nie dociążonych końcówkach. Mniej się plączą, no i przede wszystkim ogromną radość sprawia mi to dziwne wrażenie, że są gęstsze. Warkocz jest taki gruby! Jedynym minusem jest śliskość moich włosów, która przy takiej długości niestety staje się mocno upierdliwa - okazało się, że nie mogę ich teraz jakkolwiek związać. No i są za krótkie by używać moich cudownych Flexi8 :C
Przyrost: 1cm - brak dodatkowego przyrostu pomimo Placenty :<
W tym miesiącu stosowałam:
- Łaźnia Agafii mydło cedrowe
- Love2Mix organiczny szampon-krem
- Eva natura pokrzywowa
- Mrs. Potter's lotos i kolagen
- Nivea Long Repair
- Balea kokos i gardenia tahitańska
- Isana Professional kuracja z olejem arganowym i ze słodkich migdałów
(udało mi się ją dorwać i chyba się zaprzyjaźniłyśmy)
- Alverde Aloes i Hibiskus
- Seri miodowa
- L'biotica Biovax keratyna + jedwab
- sezamowy
- mgiełka Gliss Kur Ultimate Oil Elixir (była wybawieniem przez parę dni po zakupie - do ścięcia włosów. Teraz muszę z nią uważać)
- wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie
- gliceryna
- Placenta Mil Mil (wcierka)
- cukier (do peelingu skalpu)
Trochę zdjęć, chociaż niestety chyba żadne nie oddaje tego jak teraz włosy dobrze wyglądają.
I zdjęcia które najlepiej pokazują różnicę :) (wybaczcie pranie w tle i łazienkową scenerię, ale to jedyne lustro w którym da radę zrobić sensowne zdjęcie)